Tytani błota

Po raz trzeci w ciągu pięciu lat najlepsi motocykliści dziesięciu krajów europejskich i Nowej Zelandii zaprezentowali się na podgórskich wertepach i bezdrożach, lesistych ścieżkach i łąkach, strumykach i grzęzawiskach w okolicach Jeleniej Góry, gdzie przeprowadzono dwudniowe eliminacje motocyklowych mistrzostw Europy w rajdach szosowo-terenowych zwanych Enduro.

Każdego dnia 105 zawodników trzykrotnie pokonywało 90-kilometrową pętlę trasy przebiegającej m. in. przez Płoszczynę, Dąbrowicę, Radomierz i Podgórki. Usytuowano na niej 30 punktów kontroli czasu i 36 punktów kontroli przejazdu. W trzeciej rundzie ME o kolejne punkty rywalizowali byli i aktualni mistrzowie w tej dyscyplinie.

Foto: Zakup austriackich silników Rotax dla swoich motocykli Jawa konkurencji chciał nadrobić braki w ich rozwoju, do których nie miał ani możliwości, ani pieniędzy. Moment, nawet kwitł dzięki Józefowi Chovančík najsławniejszych jeźdźców, Otakar Kotrba, Stanislav Zloch, Jaroslav Katrinak i kilka innych, udało się ciężkiego Rotax chłodzonym powietrzem osiągnąć bardziej interesujące wyniki.

Jak zwykle w tego typu imprezach sporo widzów, zwłaszcza młodocianych z dużym zainteresowaniem w parku maszyn i na trasie obserwowało piętnaście marek motocykli światowej klasy typu: SuzukiYamahaHondaHusqvarna KTMAccossatoPuchApriliaMaicoGileria i Kramit. Motocykl do rajdów Enduro kosztuje około 3 tys. dolarów, a zdarza się często, że co kilka tygodni trzeba wymienić trzy czwarte części.

Uważni obserwatorzy na niektórych odcinkach rajdu dostrzegli zapewne mechaników poruszających się po trasie na motorynkach i motocyklach z plecaczkami wypełnionymi częściami zapasowymi. W niepozornych bagażach mieści się czasem pół silnika, części zawiedzenia i inne akcesoria. Wszelka pomoc jest zabroniona, ale „krasnoludki” — jak ich nazywają — potrafią szybko i niepostrzeżenie zmienić zębatki, łańcuch, poprawić cięgła i filtry, znaleźć się w miejscu gdzie akurat nie ma sędziów.

Przez kilka lat o wynikach polskich rajdowców w konfrontacji z europejską czołówką mówiono, że są one na miarę realnych możliwości, a w jednostkowych przypadkach nawet ponad te możliwości. Często, bowiem mimo właściwego przygotowania zawodziły motocykle nazywane sprzętem drugiego gatunku, po części prywatnym i klubowym. Ostatnie wyniki polskich rajdowców budzą uznanie i szacunek.

Foto: Simson GS 125

59 Sześciodniówce Motocyklowej FIM w Assen (Holandia) w 1984 roku sześciu reprezentantów naszego kraju zajęło drugą lokatę w kategorii „World Trophy”, co jest jednoznaczne ze zdobyciem tytułu wicemistrzów świata w rajdach Enduro. O tym i innych sukcesach w dużej mierze zadecydował sprzęt Simsona (NRD) i Jawy (CSRS) oraz pomoc serwisowa producentów krajów, z którymi nawiązano ścisłą współpracę.

Motocrossowcy z kadry trenera Mirosława Malca w jeleniogórskiej eliminacji uzyskali kolejne punkty. Wprawdzie dotychczasowy lider klasy 80 ccm Włoch Stefano Passeri zanotował komplet zwycięstw (40 pkt.), ale Zbigniew Przybyła zdobył 32 pkt. Ryszard Gancewski do dotychczasowego dorobku (37 pkt.) dopisał następne 31 pkt. nadrabiając dystans do lidera klasy 125 ccm reprezentanta Włoch Renato Pegurriego. W łącznej dwudniowej klasyfikacji Polacy zajęli drugie (Gancewski) i trzecie (Przybyła) miejsce. W klasie 500 ccm Krzysztof Serwin wywalczył 8 pkt. a Ryszard Augustyn 3 pkt. W klacie 250 ccm.

Najwięcej, kilka tysięcy, entuzjastów rajdowego sportu oglądało cross terenowy w rejonie przełęczy Widok. Ulewny deszcz spowodował zmiękczenie bagnistej łąki. Na jednym z odcinków zdołało przejechać zaledwie kilka motocykli, później utworzyło się grzęzawisko, w którym trzeba było sobie jakoś radzić. Nie pomagało obciążenie tylnego koła. HondySimsonyJawyKTM i in. motocykle zapadały się coraz głębiej w gliniane nierówności przybierając jednolitą barwę sudeckiego biota. Śliska maź oblepiała twarze rajdowców, pokrywała szczelnie motocykle i skórzane kombinezony. Zawodnicy, pomimo kilku wywrotek wyciągali motory i pchali w suche miejsce, by kontynuować jazdę. Kibice podziwiali zawziętość motocyklistów i ich sprawność fizyczną, nie opuszczając swoich miejsc obserwacji, choć błoto spod tylnych kół pryskało na twarze i stroje.

W minionym roku działacze wrocławskiej Sparty wspomagani przez członków Automobilklubu Karkonoskiego za wzorowe przeprowadzenie rajdu zebrali najwięcej pochwał w całym cyklu międzynarodowych eliminacji ME. O czerwcowym rajdzie Enduro podobną opinię wydał przewodniczący jury Erich Schmidt z Austrii oraz pięciu delegatów federacji FIM. Dziwne jednak, dlaczego od lat organizatorom nie zależy na kibicach? Dlaczego zabrakło jakiejkolwiek informacji o zawodnikach, trasie itp.., dlaczego nie uruchomiono choćby jednego punktu gastronomicznego z napojami i kanapkami?

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *