Tym razem w Spodku Motory w roli głównej Jerzy Jaźwiecki
Po Cichych komputerach, które cieszyły się olbrzymim powodzeniem katowicki „Spodek” zajęły „głośne motory”. Drugi haIowy motocross rozegrany w naszej reprezentacyjnej hali nie wzbudził — niestety — takiego zainteresowania. A szkoda, bowiem impreza mimo kilku niedociągnięć była ciekawa i interesująca. Przede wszystkim przybliżyła szerszej widowni mało znany niemniej bardzo widowiskowy motocross. Walka toczyła się przez całą trasę i momentami przysparzała zawodnikom nie lada kłopotów. Tak Jak było do przewidzenia bohaterami w pełnym tego słowa znaczeniu byli motocykliści, to właśnie oni stworzyli ciekawe widowisko. Mimo wcześniejszych zapewnień zespoły artystyczne nie zaprezentowały wysokiego poziomu i nic dziwnego, że podczas ich mini koncertów widzowie urządzali .sobie przerwę na papierosa.
Porównując ubiegłoroczną trasę, ta była bardziej ciekawa, przejrzysta no i przede wszystkim trudniejsza. Przekonał się o tym Węgier Zoldan Bologh, który zyskał sympatię widowni szalejącym pościgiem za czołówka, kiedy na Jednej z przeszkód motor odmówił mu posłuszeństwa. Ambitny pościg nie przyniósł mu miejsca w sobotnim finale w klasie 125 cm i Węgier musiał szukać szczęścia w niedzielnych zawodach. I tym razem swoją wspaniałą jazdą zjednał sobie sympatię widzów.
Ale gwiazdą katowickiego motocrossu był drugi reprezentant Węgier Karoly Kamras zarówno w sobotę jak i w niedziele nie miał on godnych rywali w klasie 125 cm. Aż przyjemnie było patrzeć na połykanie kolejnych przeszkód przez specjalizującego się Węgra w zawodach halowych. W klasie cięższych motocyklach aktualny mistrz Jacek Lonka musiał uznać wyższość w sobotę Szweda Kalle Kokko który niejako okazał się czarnym koniem. Ryszard Gancewski w sobotę nie zachwycił, prezentującą zachowawczą jazdę i tylko piąte miejsce ale zawodnik ten traktował zawody jako trening połączony z zabawą. W niedziele wygrał Wolfgang Oetke z (RFN).
Drugi halowy motocross rozgrywany jako jedyna tego typu impreza w naszym kraju mimo a wszystko trzeba ocenić pozytywnie. Przybliżył on tajniki tego sportu. Były, a jakże, pewne nie dociągnięcia. Nie wznieśli się na wyżyny artyści, no może poza Jackiem Pietrzakiem, pozostali prezentowali poziom powiatu.
Nie doszedł do skutku zapowiadany pojedynek czołowych trialowców kraju — Wojciecha Doroby i Bogusława Sięki z powodu absencji tego drugiego 17 latka Doroba pokazał jednak popis jazdy na motocyklu i zebrał za swój występ sporo braw. Zawodnicy CSRS udowodnili, że nadal należą do ścisłej światowej czołówki i w konfrontacji z naszymi zdecydowanie wygrali.
Pod względem sportowym drugi halowy motocross był niezwykle udaną i pożyteczną imprezą i chyba warto bić się o to, by na stałe weszła do kalendarza zwodów FIM (jak się dowiedziałem organizatorzy pragną w przyszłym roku zgłosić ją oficjalnie do FIM).