Trzeba się oddać bez reszty Kazimierz Raszka

Marian Waligóra obok Gerarda GorgoszaStanisława Brzeziny i Tadeusza Chraściny należy do czołowych zawodników Klubu Motorowego w Cieszynie. Ma 24 lata, pracuje w Zawodowej Straży Pożarnej, gdzie odbywa zasadniczy służbę wojskowy. Ma na boncie kilka wartościowych Wyników, 3-krotnie był powoływany do kadry narodowej (1978, 1980 i 1982 r.). Najmiększe sukcesy, jak na razie zanotował w tegorocznym sezonie na torze. W decydujący sposób przyczynił się do zdobycia tytułu drużynowego mistrza strefy południowo-zachodniej, wywalczył także tytuł w klasyfikacji indywidualnej w kl. 500 cm, a w mistrzostwach Polski został sklasyfikowany na IV pozycji do II wicemistrza Polski zabrakło mu tylko 2 pkt. Zaliczył również starty na torach crossowych na Węgrzech i w Czechosłowacji, które w wyniku defektów Motocykla nie były jednak udane.

Twoi rówieśnicy, gdy decydują się na uprawianie Portu, wybierają zazwyczaj Piłkę nożną. W twoim przypadku było inaczej. Skąd zainteresowanie sportami motorowymi?

To poniekąd rodzinne. Mój już nieżyjący ojciec, również Marian, tuż po wojnie jeździł na żużlu, m. in. na ówczesnym torze pod Wałka ścigał się w wyścigach błękitną wstęgę Olzy. Piłka mnie nie interesowała, ciągnęło przede wszystkim o starego Simsona, który leżał do dziadka. Satysfakcję dawało mi nawet czyszczenie motoroweru jak również poznawanie mechanizmu jego działania. Gdy kończyłem szkołę podstawową mama kupiła „komara frajdą była nie tylko lecz także rozbieranie składanie silnika i innych Podzespołów. Później przyszła kolej na starą SHL, a jaszcze później kupiłem jawę.

Jesienią 1976 r., gdy miałem 18 lat, zgłosiłem się o sekcji motocrossowej Automobilklubu Cieszyńskiego, trener Janusz Orzepowski pozwolił przychodzić na treningi. Nie otrzymałem zaraz motocykla. Po kilku miesiącach trener uznał jednak, że poznałem podstawowe tajniki tego sportu i zezwolił na starty.

Ruszyłeś ostro. Pierwszy rok startów i już awans do kadry młodzieżowej…

W czerwcu 1977 r. odbywały się na torze w Boguszowicach eliminacje strefy południowej oraz do mistrzostw Polski. W zawodach strefy zadebiutowałem razem z Tadkiem Chraściną. Poszło nieźle i trener Orzepowski wystawił mnie do biegu o mistrzostwo Polski. Ten start również był udany. Nie oznacza to, że wyniki przychodziły łatwo. Początkowe starty to wielka nerwówka, aż się dziwię, że wytrzymałem. Wtedy zrozumiałem, jak bardzo potrzebny jest na trasie trener. Ostatecznie w mistrzostwach Polski w. kl. młodzieżowej 125 cm, zająłem IV„ miejsce i powołano mnie do kadry narodowej. Radość była wielka, a wyróżnienie dopingowało do lepszej pracy nad sobą i nad maszyną.

W rok później byłem w składzie na eliminacje mistrzostw świata w Szczecinie. Niestety, doznałem kontuzji (skręcenie stawu kolanowego) i skończyło się na oglądaniu najlepszych crossowców świata. Szkoda. Od 1980 r. startowałem w kl. 250 cm, m. in. wywalczyłem tytuł wicemistrza strefy południowej. Pech prześladował mnie w ub. r. Miałem dużo defektów i ostatecznie zająłem w mistrzostwach Polski VII miejsce. Obecnie startuję w ..pięćsetkach” i czuję się w tej kategorii najlepiej.

Czy zawodnik musi być także mechanikiem?

W naszym przypadku jest to konieczne; każdy zawodnik musi dbać o swoją maszynę i dokonywać osobiście różnych przeróbek. Mechanika się nie zatrudnią. Otrzymujemy czechosłowackie CZ z seryjnej produkcji. Bez ich przerobienia nie ma co marzyć o dobrym wyniku.. Szkoda, że nie ma wszystkich części zamiennych. Potrzebne są teleskopy, dobre koła, zapłony elektroniczne, plastykowe błotniki. Najlepszy osprzęt produkują firmy na zachodzie, lecz brak dewiz na ich zakup. Trzeba to jakoś łatać we własnym zakresie, często za własne pieniądze.

Jesteś w kadrze narodowej. Czy masz szansę otrzymania lepszego motocykla?

Wątpię, gdyż Zarząd Główny PZMot stawia tylko na rajdy. My motocrossowcy, jesteśmy traktowani po macoszemu. Przynależność do kadry daje mi natomiast dużą satysfakcję oraz możliwość startów zagranicznych. Można się na takich zawodach wiele nauczyć.

Do tytułu II wicemistrza Polski zabrakło ci tylko 2 pkt. Czy nic żal brązowego medalu?

Mogło być lepiej. Nie ukończyłem biegów i to zadecydowało. Marian Żupa z Budowlanych Gdańsk był do przeskoczenia. Powalczę w nadchodzącym sezonie.

Fachowcy uważają, ich tor w Boguszowicach należy do trudnych. Czy potwierdzasz tę opinie?

Po prawda, lecz dla zawodnika jeżdżącego dobrze technicznie nie ma to większego znaczenia.

Jakie cechy powinien posiadać crossowiec?

Jest to sport dla odważnych, wytrwałych, panujących bezbłędnie nad maszynami. Trzeba się mu oddać bez reszty.

Najgroźniejsi rywale?

Krzysztof Serwin z Budowlanych Gdańsk i Stanisław Olszewski ze Stomilu Olsztyn.

A koledzy klubowi, np. Gorgosz?

Myślę, że jeżdżę od niego lepiej taktycznie.

Od 2 łat zajęcia treningowe prowadzi Mirosław Hanaczek z Rudej Hwezdy Ostrawa, notabene czynny sportowiec. Jak oceniasz jego pracę?

Jego trenerka przynosi korzyści. Motocross stoi w Czechosłowacji na dużo wyższym poziomie niż u nas. Nie zataja przed nami nic, a swoją wiedzę i doświadczenie potrafi przekazać.

Chciałbym również podkreślić iż w klubie panuje dobra, rodzinna atmosfera. Można mieć tylko zastrzeżenia do niektórych pracowników klubu, którzy nie czują się działaczami a tylko pracownikami. O godz. 15 zamykają budynek i idą do domu. My jesteśmy amatorami. pracujemy zawodowo. Po godz. 15 nie ma kto załatwić naszych spraw. . A tych przecież nie brak

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *