STARANNE ZŁUDZENIA 70 ISDE 1995 Jelenia Góra Stanisław Brzósko
Miała to być wizytówka polskich sportów motocyklowych światowe święto tej dyscypliny, a jednocześnie święto całego regionu. Z przykrością trzeba jednak stwierdzić, że mimo wysiłków wielu osób, organizatorzy nie potrafili wykorzystać swojej szansy. Niewypałem okazała się ceremonia otwarcia, z której znudzeni zawodnicy wyszli natychmiast po obowiązkowej defiladzie, nie udało się zakończenie. Nie zdołano zapobiec kradzieżom, motocykle – na szczęście treningowe – zginęły nawet dobrze znającej polskie realia polskiej ekipie. Ogromne problemy przy biernej postawie służb porządkowych stwarzali kibice i tzw. „krasnale„, czyli Pomocnicy poszczególnych ekip, krążący bezkarnie po okolicznych lasach i łąkach. Byli głównymi autorami szkód, które zapisano oczywiście na konto zawodników i samej Sześciodniówki. Były jednak i pozytywy strona sportowa przebiegła bez większych przeszkód, dobrze działały służby medyczne, trasy były trudne, ale bezpieczne i w efekcie nie zanotowano poważniejszych wypadków, co w tego typu zawodach jest przecież najważniejsze.
Wrześniowa Sześciodniówka w Jeleniej Górze, mająca udowodnić, że Polacy są nadal w ścisłej czołówce rajdów enduro, zakończyła się, niestety, zimnym prysznicem. Nasze ekipy nie tylko nie nawiązały walki o medale w klasyfikacji drużynowej, ale nie zdołały nawet uplasować się w dziesiątce najlepszych zespołów. Indywidualnie także nie mieliśmy wiele do powiedzenia, a reprezentanci Polski ustępowali nie tylko uznanym asom tej dyscypliny, lecz i europejskim średniakom. Trener Ryszard Gancewski do dziś zastanawia się nad przyczynami porażki. „To są naprawdę dobrzy motocykliści -wspomina nieudany start – podczas treningów na zgrupowaniach niektórzy z nich jeździli wprost popisowo i nawet musiałem ich temperować, bojąc się kontuzji podczas przypadkowego upadku.
Na samej imprezie jakby uszło z nich powietrze. Poza nielicznymi wyjątkami jechali niemrawo, tracili cenne sekundy na próbach, nie pokazali wszystkiego co potrafią na crossie. Trudno mi nawet mówić o przyczynach – być może zadecydowało nastawienie psychiczne, zbytnia pewność siebie.” Można oczywiście wskazywać na inne przyczyny, wymieniane głównie przez zawodników. Nie bez racji twierdzą oni, że mają zbyt mało kontaktów i możliwości rywalizacji z czołowymi motocyklistami zagranicznymi, co nie sprzyja podnoszeniu umiejętności. Trudno się zgodzić z opinią, że nasza ekipa ustępowała rywalom wyposażeniem sprzętowym. Motocykle KTM, na których startowali Polacy, nie były być może tak wspaniale przygotowane jak maszyny Włochów czy Francuzów, ale zdarzało się przecież nie tak dawno, że nasi motocykliści potrafili wyrównać te dysproporcje ambitną i waleczną postawą na trasie.
Przyszłość rajdów enduro w kraju rysuje się niezbyt różowo. Topnieje grono startujących w kraju zawodników, coraz droższy jest sprzęt, piętrzą się trudności przy organizacji imprez. Sześciodniówki komercjalizują się w błyskawicznym tempie, stając się zawodami dla bogatych. Bogatych zarówno w środki finansowe, jak i tradycje powodujące, że spośród tysięcy zawodników wybrać można szóstkę prawdziwych asów mogących walczyć o World Trophy. Wpływy zamożnych federacji narodowych w FIM powodują, że przepisy „doskonalone” są z myślą właśnie o nich, co uwidoczniło się podczas jeleniogórskiej imprezy. Jury przymknęło oczy na wyraźne przekroczenie regulaminu przez motocyklistów czołowych drużyn, co niewątpliwie nie uszłoby na sucho innym. Trzeba chyba powoli przywyknąć do myśli, że złote czasy polskiego enduro należą do przeszłości i nasza obecność na największej imprezie w tej dyscyplinie stanie się w niedługim czasie symboliczna.