Stanisław Olszewski legenda światowego poziomu

Dziś mija 5 rocznica śmierci wspaniałego zawodnika pana Stanisława Olszewskiego, pochodzący z Lidzbarka Warmińskiego Stanisław Olszewski karierę rozpoczął w wieku 18 lat. W 1978 roku został dwukrotny mistrz Europy w rajdach enduro, a w kolejnych dwóch latach nie miał sobie równych na Starym Kontynencie. 10 razy był mistrzem i pięciokrotnie wicemistrzem kraju w motocrossie. Reprezentował Polskę na 130 zawodach międzynarodowych. Startował przez 24 lata.

Warto przypomnieć wywiad z panem Olszewskim

Stanisław Olszewski wspomina…

Przygodę z motocyklem zacząłem mając osiem lat, do czego zresztą nikt nie musiał mnie namawiać. Byłem członkiem zmotoryzowanej sportowej rodziny, wzorem dla mnie byli moi starsi bracia Zdzisław i Andrzej, którzy też mieli duże osiągnięcia i to oni mnie tym sportem „zarazili”. W tamtych czasach licencję zawodnik mógł otrzymać pod warunkiem, że ukończył 16 lat i miał prawo jazdy! Dzisiaj mogę się przyznać, że nie spełniając tych podstawowych wymogów próbowałem nielegalnie wystartować w moich pierwszych zawodach w Olsztynie. Postanowiłem zapisać się pod nazwiskiem zawodnika, który miał takie uprawnienia. Niestety sędzia zawodów Edward Truszyński szybko odkrył moje oszustwo i przepędził mnie z maszyny startowej. Oficjalnie, już zgodnie z przepisami, zadebiutowałem w Mistrzostwach Okręgu w Ostródzie.

Jaki był polski motocross w latach 70/80?

Na pewno stał na bardzo wysokim poziomie, gdyż wielu zawodników z Mistrzostw Polski kwalifikowało się do i do mety nie przyjeżdżali wcale ostatni. Na maszynie w MP stawało około 40 zawodników, ale zdarzało się, że przyjeżdżało ich jeszcze więcej i musiały odbywać się eliminacje. W klubach (zwłaszcza wojskowych) organizowano regularne treningi młodych adeptów. Koszty szkolenia, organizacji jak i uczestnictwa w zawodach pokrywały Urzędy Wojewódzkie oraz duże zakłady pracy, a na torach królowały WSKJunaki i CeZetki. Najlepsi mogli ubiegać się o stypendium sportowe – to były naprawdę dobre czasy…

Które zawody wspominasz szczególnie?

Na pewno Sześciodniówkę we Francji w 1980 roku. Wystartowałem w klasie 80 cm i dość szybko zdobyłem prowadzenie. W czasie jednego z wyścigów w pewnym momencie zorientowałem się, że pomyliłem trasę, a moi rywale mimo to jadą moim śladem. Zatrzymałem się, choć byłem świadomy, że mogę przegrać i zacząłem informować zawodników, że jesteśmy w „malinach”. Po jakimś czasie wróciłem na trasę i wygrałem swoją klasę. Otrzymałem jednak nie tylko zwycięski puchar, ale także Światową Nagrodę Fair Play, którą może pochwalić się naprawdę niewielu zawodników.

W czasach PRL już sam wyjazd za granicę był niezwykłym wydarzeniem…

To prawda. W czasach, kiedy paszporty zwykłych obywateli były przechowywane w odpowiednich urzędach, z których niełatwo było je wydostać, członkowie kadry mieli zdeponowane paszporty służbowe w Centralnym Ośrodku Sportu. Umożliwiało nam to wyjazdy na Zachód niemal na zawołanie. Zwiedziłem naprawdę wiele krajów, bo reprezentantem Polski w motocrossie i enduro byłem 130 razy! Moje wyjazdy zagraniczne zaczęły się od udziału w Mistrzostwach Krajów Demokracji Ludowej w skrócie KDL . Były to zawody bardzo mocno obsadzone, nazywano je nawet „małymi Mistrzostwami Europy”. Ścigali się w nich zawodnicy ze ścisłej światowej czołówki: Giennadij MoisiejewVladimir KavinovJarosław FaltaJiry ChuravyVladimi i Juri Khudiakov. Dzisiaj mam tę satysfakcję, że stawałem na podium razem z Mistrzami Świata. Dzięki zwycięstwom w „kadeelach” szwedzka firma Husqvarna zaproponowała mi, że w Mistrzostwach Świata mogę wystartować na ich motocyklu (250cm) i że zapewni mi profesjonalny serwis. Niestety zgody nie wyraził ówczesny PZM, który przekonał mnie, aby ze względów polityczno-strategicznych wystartować w rajdach enduro  i ME jako fabryczny kierowca enerdowskiego Simsona. Tak też się stało i przez siedem sezonów byłem ich zawodnikiem numer jeden. W tym czasie zdobyłem dwa tytuły Mistrza i jeden Wicemistrza Europy oraz siedem złotych medali na Sześciodniówkach.

Ale z motocrossem jesteś związany do dzisiaj…

Po zakończeniu kariery, żeby nie wypaść z obiegu (śmiech), zająłem się w Motoklubie Olsztyn szkoleniem zawodników, m.in. Bartosza Sawczuka, Michała Krecha, zdobywców mistrzowskich tytułów indywidualnie i zespołowo. Obecnie posiadam Międzynarodową Licencję Komisarza Technicznego i pełnię funkcję Delegata Technicznego PZM na zawodach rangi Mistrzostw Polski i Europy. Dzisiaj nie jest to łatwe zajęcie być szkoleniowcem, gdyż niektórzy zawodnicy treningi i zawody traktują wyłącznie jako zabawę. Nie są też odporni na stres i niepowodzenia, brakuje im zacięcia, waleczności, żeby osiągnąć jak najlepsze wyniki. Ale na szczęście nie wszyscy tacy są

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *