Po tytuły na Simsonie Tadeusz Herma
PIĘKNYM SUKCESEM UCZCIŁ JUBILEUSZ 60-LECIA BESKIDZKIEGO KLUBU MOTOROWEGO JEGO WYCHOWANEK PIOTR KASPEREK. W BARDZO TRUDNEJ KLASIE 80 CM — GDZIE TRZEBA MAKSYMALNIE WYKORZYSTAĆ MOC TYCH NAJSŁABSZYCH MOTOCYKLI, ABY PRZEJECHAĆ TRASĘ RÓWNIE SZYBKO JAK ZAWODNICY NA O WIELE MOCNIEJSZYCH MASZYNACH — ZAJĄŁ III MIEJSCE I ZDOBYŁ TYTUŁ DRUGIEGO WICEMISTRZA EUROPY. ELIMINACJE ROZGRYWANE BYŁY W PORTUGALII, FRANCJI, AUSTRII WŁOSZECH NA WĘGRZECH I W RFN.
PIOTR KASPEREK PRZEGRAŁ TYLKO Z MISTRZEM NAD MISTRZAMI WŁOCHEM
GIAN MARCO ROSSIM NA MOTOCYKLU „Moto TM„
Foto: GIAN MARCO ROSSI Włochy Moto TM 80
ORAZ REPREZENTANTEM NRD THOMASEM BIEBERBACHEM NA SIMSONIE GS 80 WKH , WYPRZEDZIŁ NATOMIAST CAŁĄ PLEJADĘ RENOMOWANYCH MOTOCYKLISTÓW. Z ZAWODNIKIEM BKM ROZMAWIAMY BEZPOŚREDNIO PO JEGO POWROCIE Z TRAS „SZEŚCIODNIÓWKI” WE FRANCJI
Foto: Thomas Bieberbach NRD na Simsonie GS 80 WKH Mistrz Świata w 1990 w klasie 80 cm
KRONIKA: — Nasze gratulacje. Jak było?
PIOTR KASPEREK: Dziękuję, bardzo ciężko. Stawka wyrównana. Do ostatniej eliminacji sprawa tytułów była otwarta. Zadecydowała dyspozycja w końcówce.
Jak trafiłeś do tego sportu?
Kolega mojego ojca, zasłużony zawodnik BKM Herbert Gajer. mieszkał w sąsiedztwie. Przejeżdżał pod moimi oknami na treningi. Godzinami przesiadywałem w jego warsztacie. Zaimponowało mi to. Ojciec kupił pierwszy mini motocykl, przygotował do startu. Pojechaliśmy aż do Gdańska Kamiennego Potoku na motocross i wtedy tamtejsi pseudo działacze, odbierając mi zwycięstwo przy zielonym stoliku, o mało nie wyleczyli mnie ze sportu.
Ale nie wyleczyli…
W 1983 roku zadebiutowałem w rajdzie enduro. Były to dwie eliminacje mistrzostw Polski w Kielcach. W pierwszym dniu pobłądziłem, w drugim
zatarłem silnik mojej pięćdziesiątki. Rok później w motocrossie byłem mistrzem Polski w kl. 50, a w 1986 zdobyłem w kl. powyżej 125 cm tytuł mistrza Polski w rajdach enduro oraz wicemistrzostwo w kl. 125 w motocrossie.
W rozmowie z „endurowcem” musi paść słowo „Sześciodniówka”. Te zawody są uważane za motocyklową olimpiadę.
W imprezach tych prześladuje mnie pech. W roku 1986 na pierwszą sześciodniówkę wyjechałem do Włoch. W czwartym dniu zawodów przytrafiła mi się przypadkowa kontuzja kolana. Mimo bólu dotrwałem do szóstego dnia. Oczywiście o walce z czołówką nie mogło być mowy. Rok później była Jelenia Góra. Numer startowy 1- Świetne samopoczucie, własny teren. Niestety dwa dni przed startem, podczas gry w piłkę, odnowiła się źle zaleczona kontuzja kolana. Gips. Oglądałem „Sześciodniówkę” z trybun. W tym roku Francja. Podbudowany wicemistrzostwem Europy chciałem powalczyć o podium. I znowu pech, już pierwszego dnia motocykla
kilku fabrycznych „Simsonach GS 80 WKH” producent zastosował baki z nowego tworzywa, które rozpuszczało się po wlaniu paliwa. Mieszanka ta zniszczyła silnik.
Może uda się w przyszłym ro ku. życzymy Ci dalszych zwycięstw i szczęścia.