Nie żal Bergamo i Owernii Styczeń 1981 – Jan Okulicz
Wrzesień jest zazwyczaj miesiącem próby. Puchary europejskie są już rozdane motocrossy też już się kończą do pokonania zostanie tylko Sześciodniówka . Przed tą imprezą która zyskała miano mistrzostw świata motocyklistów, każdy zawodnik zdaje sobie pytanie- co zdarzy mi się w tym roku?
Kiedyś znany motocyklista Włodzimierz Markowski przejechał 30 km ze złamaną nogą. Za szybko wjechał w zakręt wypadł na grząską lakę położona za przydrożnymi krzakami . Kiedy leżał pod motocyklem poczuł paraliżujący ból. Cudem jakimś kopną rozrusznik motocykla znowu przewrócił się ale udało mu się nie odpuścić do zgaśnięcia silnika motocykla więc wjechał na drogę i skończył etap chodziło o srebrny medal….
Foto. Stanisław Olszewski Simson GS 75 Six Days 1980
Kilkanaście lat później Stanisław Olszewski jechał w Szwajcarii również po srebrny medal i wyprzedzał traktor traktorzysta nie spojrzał w lusterka pojazdu i skręcił bez żadnego uprzedzenia w pole. Sekundę trwało złożenie motocykla w skręt równoległy do kursu traktora Stanisław potłukł się ale nie dostał się pod jedno z 4 wielkich kół traktora
W zeszłym roku Zbigniew Kłujszo gnał w dół długą kamienistą ścieżka lekko spadającą na swoim Simsonem GS ponad 80 km/h który z dużą szybkością uderzył w kamień przednim kołem trzask przedniej goleni amortyzatora Simsona zmieszał się z koziołkującym motocyklem Zbigniew Kłujszo leciał w powietrzu przed koziołkującym Simsonem wiedział ze przy tej szybkości jak uderzy w coś twardego przy lądowaniu to nie wyjdzie z opresji cało i stało się Zbigniew Kłujszo poderwał się wsiadł na motocykl nie czując prawie bólu skończył próbę dopiero po tę za każdym drganiem motocykla ramie zaczęło pulsować coraz mocniej i ból przy każdym ruchu ręki był nie do zniesienia jechał tak jeszcze przez 30 km na PKC gdzie czekali na niego Stanisław Brun oraz Wojciech Dulowski świetny warszawski chirurg ortopeda który w mgnieniu oka podjął decyzje koniec dalszej jazdy ani metra dalej zerwane wiązadła mięśnia barkowego oraz zwichniecie barku w środę operac
Foto: Zbigniew Kłujszo podczas wypadku Six Days 1980
W styczniu są już częściowo po remoncie ludzie tak ich motocykle jeszcze nie łatwiej naprawić nogę niż dostać zagraniczny amortyzator do Husqvarny. W październiku i listopadzie karda motocyklowa leczy się w Ciechocinku. Leżą pod tężniami wspominają szarże po stromych kamienistych wzgórzach Owernii francuskiej prowincji z której Zbigniew Kłujszo wrócił w gipsie i powędrował prosto do szpitala a Ryszard Gancewski z rozbitą dłonią.
Znakomity warszawski chirurg ortopeda Wojciech Dulowski zna nieszczęścia motocyklistów ponieważ od 4 lat opiekuje się ich zdrowiem składa klei przyczepia.
Doskonały mechanik ludzkich organów wie jak wyglądają ich kręgosłupy pełne mikro urazów wiązania kolan i barków zna typowe uszkodzenia i zawsze po sezonie reperując ich nadwyrężone kończyny mruczy „RZUĆCIE TO CHŁOPAKI” Nie rzucą dopóki lekarz kategorycznie im tego nie zabroni . Obiecują ze będą jeździć wolniej kończy się to na obietnicach. Ryszard Gancewski w jednym z ostatnich motocrossów w Kajkowie koło Ostrudy pokazywał ręką do Stanisława Olszewskiego ze pojadą wolniej bez wygłupów a potem obaj tak odkręcili manetkę gazu ze pozostali byli dla nich tym czym jest chór dla solisty czyli tłem.
Kilka tygodni temu 2 krotny mistrz Europy w rajdach enduro Stanisław Olszewski podziękował swojemu trenerowi panu Mirosławowi Malcowi i oświadczył że „ już rajdów ma dosyć jest zmęczony i w przyszły sezonie chciał odpocząć i będzie więc startować w zawodach motocrossach „ ta decyzja podjęta po tegorocznej Six Days wywołała spore zamieszanie kiedy najlepszy Polski motocyklista zmienia konkurencje ma zapewnię powody. Zastanawiano się czy przyczyną jest trener, może nie ludzki, kat i w ogóle?? ale Stanisław Olszewski spokojnie oświadczył że”gdy człowiek zaczyna się zastanawiać dlaczego ponad stu facetów z czterech setek zawodników w gipsach i bandażach a na niektórych punktach kontroli czasu ciemnieje w oczach i płatki wirują chociaż lipiec pora opuścić towarzystwo dlatego przesiada się z rajdów enduro na motocross.
Spotkaliśmy się w domu Stanisława Olszewskiego w Olsztynie ogromna kolekcja pucharów, plakietek, proporczyków itp. rzeczy u motorowców pod tym względem bogato. Przemysł dba oczywiście przemysł zagraniczny.
Foto. Czesław Obłoczyński podczas rajdu Ustrzyki Dolne Simson GS 100
Tuż po sąsiedzku mieszka Czesław Obłoczyński doskonały jeszcze rok temu zawodnik wieloletni człowiek zespołu Srebrnej wazy wychowany na motocrossach z Lidzbarka Warmińskiego , Kajkowa , Olsztyna tak jak wszyscy najlepsi . Usiłowaliśmy rozgryźć zagadkę co ich pcha do tego sportu jednego z najbardziej niebezpiecznych nie olimpijskiego a więc istniejącego na marginesie?
Nazywają ich Kogutki młody czupurny przychodzi do klubu . Oczywiście jest najszybszy , najodważniejszy. Do sławy miejscowego bohatera potrzebny jest warczący motocykl z zadarta rurą wydechową, długie skórzane buty zapinane na sprzączki lub zamek, skórzany kombinezon i hełm możliwie duży z przyłbicą „ Kogutek” rozczarowuje się boleśnie bo niby wszystko dostaje ale nie takie jakie sobie wymarzył. Strasznie miej błyszczący i używane , motocykl wymaga remontu a do tego trener każe biegać po polach i dźwigać ciężary i grzebać przy motocyklu. Później gdy jeszcze mróz zaczynają się jazdy po których sztywnego zziębniętego motocyklistę trzeba niemal ściągać z motocykla ale przecież sezon trzeba zacząć jak najwcześniej. Kiedy już starsi i młodzi dosiadają motocykli okazuje się ze młody zawodnik mokry jak mysz zajmuje jedno z ostatnich miejsc chociaż myślał ze nikt nie pokona szybciej od niego trasy. Przychodzi bolesne rozczarowanie po którym pierwszoroczniak zdaje sprzęt i zegna się z klubem mówiąc trenerowi” Przepraszam pana za ciężko „ Z trzydziestu, czterdziestu zawodników którzy zaczynają karierę zawodnika zostaje dwóch lun trzech ci co maja talent iskrę boską i potrafią po krótkim czasie tak jak Stanisław Olszewski startować w jednych zawodach w 3 klasach.
W pierwszych latach zawodnik woli rajdy. Podróżuje się wprawdzie nieco zbyt długo ale teren jest zróżnicowany. Górka, laseczek, rzeczka trzeba trochę orientacji. Potem jednak pogoń za czasem staje się mecząca i wtedy zawodnik wraca tam skąd przybył czyli do motocrossu.
Wbrew pozorom jazda po trasie motocrossowej nie jest tak niebezpieczna i trudna jak wydaje się publiczności jeśli zawodnik nie zderzy się już na starcie z innym zawodnikiem, gdy trasa gwałtowi się zwęża może dojechać do mety bez przygód oczywiście zajmując dalekie miejsce. Czołówka motocrossowców bacznie przygląda się pierwszym okrążeniu wybierając teren po piątym okrążeniu trasa już jest obeznana i doskonale utrwalona w pamięci i wtedy następuje atak. Rusza jednoocznie czterech, czterech zawodników. Jedno koło wkoło motocykle fruwają przelatują nad przeszkodami a także lądowanie czyli gruchający motocykl wraz z ciężarem zawodnika wbija się w twardą ziemię daje kierowcy wrażenie ze urywa się żołądek, sprawozdawstwo czy urywająca się głowa z karku. Nie pomaga specjalny szeroki pas ani hełm który tylko zwiększa ciężar głowy. Po kilkunastu urażeniach mdleją nogi na których zawodnik stoki przez cały czas wiotczeją bicepsy przy 40 minucie usta łapią konwulsyjnie powietrze a wtedy trzeba znaleźć siłę na finisz.
Łatwiej znaleźne siły na 40 minutowy wysiłek niż mobilizować się wielokrotnie na rajdach enduro po karambolu na trasie motocrossowej kilku zawodników wstaje rozczepiają motocykle ponownie uruchamiając silnik i ruszają w pogoń. N tarasie rajdów enduro samotny zawodnik w obawie ze nie zdąży na czas obciera się o drzewa forsuje rzeki i zastanawia się czy podjedzie pod stromą górę gdzie znajduje się PKT i trzeba podstemplować kartę drogową.
Jeździć motocrossowy porusza się w towarzystwie kilkudziesięciu kolegów znacznie wolniej niż rajdowiec enduro który wypuszczany jest na trasę po 3 zawodników próbujący zgubić jeden drugiego poruszający się z wielką szybkością przy której o wypadek nietrudno. Dobry motocrossowiec braki kondycyjne nadrobi w czasie zawodów techniką korzysta z odruchów wyrobionych przez całe lata. Jego motor znacznie mniej szarpie, ciska o ziemie. Rutyniarz jak Czesław Obłoczyński czy Stanisław Olszewski wie czy ma skoczyć na muldę dalekim płaskim skokiem czy wykonać daleki skok u rajdowca nie ma takich możliwości musi sobie siedem osiem godzin spędzić w siodle maszyny kontrolując czas i słuchając pracy silnika na którym musi zawodnik sam naprawy w czasie zawodów.
A jednak startują tu i tu zawodnik Budowlanych Gdańsk Lech Kordon nie miał zbyt silnego organizmu ale nie wycofał się z jazdy. Gdy po którymś wyścigu lekarze zdecydowali ze bez zabezpieczenia nie wystartuje skonstruował sobie ochraniacz na nogę na zawiasie zęby tylko mógł jeździć dalej. Kiedyś zawias nie złożył się gdy zawodnik chciał się podeprzeć nogą więc wyleciał przez kierownice i wylądował w szpitalu. Podobnie jak Czesław Obłoczyński przez cały sezon nie dał sobie zoperować łękotki ponieważ nie chciał się roztarć z motocyklem. Pochodzą przeważnie ze wsi tam gdzie przeważnie wiosna się nie przejedzie się autem tylko ostrożnie przemknie się na motocyklu. Są twardsi od miastowych . Motocykl zresztą przybliży ich do miasta na zawody motocrossowe przychodzi publiczność człowiek wchodzi do grona sportowców. Ostatnia sprawa są pieniądze za wygraną w zawodach motocrossowych otrzymuje się 1100 zł. Ile z czterech biegów można wygrać w miesiącu gdy startuje średnio dwudziestu zawodników?
Stanisław Olszewski po 16 latach jazdy poczuł się zmęczony będzie jeździł w motocrossie zęby pomóc klubowi do którego po kliku latach starań otrzymał mieszkanie i bierze niewysokie wynagrodzenie za reperowanie wszystkich motocykli . Gdy wychodziłem z jego domu zapytałem jeszcze raz czy nie zal mu Bergamo Owernii czy Alp Austriackich w których zna tyle szlaków? Powiedział ze nie wie ale na pewno pojedzie na Six Days która jest rajdem najtrudniejszym.