Motocrossowe Puchary zgarnęli Czechosłowacy 23 Lipca 1979

Już po raz czwarty, wczoraj na sopockim torze w Kamiennym Potoku odbył się międzynarodowy motocross, które go organizatorem był gdański Auto-Moto KlubBudowlani” Głównymi trofeami tej ciekawej imprezy były puchary przechodnie: im. Jerzego Dąbrowskiego znakomitego jeźdźca gdańskiego klubu i im Stanisława Bożejki — zmarłego w br. prezesa GAMK „Budowlani”. Jako, że pogoda na czas zawodów dopisała, nic więc dziwnego, iż na pod | sopockich wzgórzach zjawiła się wielotysięczna widownia, żądna obejrzenia rywalizacji znakomitych crossowców: Czechosłowaka Hanacka, rajdowego mistrza Europy Stanisława Olszewskiego gdańszczanina Z. Kłujszo. Niestety, wielu sympatyków spotkał zawód, ponieważ — jak informowali organizatorzy — Polski Związek Motorowy nie wyraził zgody na start we wczorajszym crossie S. Olszewskiego.

Tak więc wszystkie biegi odbywały się pod bezlitosne dyktando Czechosłowaków. Nawet startujący reprezentanci klubów z NRD (z Erfurtu, Merkers) oraz dwaj Szwajcarzy z Berna, nie byli w stanie zagrozić zawodnikom zza Tatr w ich walce o puchary.

Na starcie dwóch biegów w klasie motocykli do 125 cm stanęło 30 zawodników. W oby dwu klasą dla siebie był Milan Sloup (Czechosłowacja Strakonice). On też wrócił do domu z pucharem im. S. Bożejki.

W klasie motocykli 250 cm i 500 cm odbyły się również dwa biegi. Były one z pewnością bardziej emocjonujące, nie tylko z powodu większej mocy silników i donośniejszego ich warkotu, ale przede wszystkim dlatego, że stawka była bardziej wyrównana (przynajmniej startująca czołówka). Pierwszy wyścig wygrał Czechosłowak Josef Tichy z Dukli Masnov, przed swoim rodakiem Jirim Starecem ze Strakonic. Drugi natomiast bieg wygrał Antonin Klatkovsky ze Strakonic. Ze względu na to jednak, że Josef Tichy w drugim biegu uplasował się na 3 miejscu. Jemu przypadł w udziale puchar im J. Dąbrowskiego. Ubiegłoroczny zdobywca tego pucharu Hanacek tylko w drugim biegu błysnął dużą walecznością i zajął 4 miejsce

Na słowa pochwały zasłużył, za niezwykle ambitną postawę, Ryszard Długołęcki z olsztyńskiego „Stomilu”. W drugim biegu maszyn do 125 cm, tuż po starcie, w ogromnym tłoku wywrócił się stracił na tym upadku kilkadziesiąt sekund. Jego pościg za czołówka mógł zaimponować. Na 3 okrążeniu był już 11, a na mecie zameldował się na 4 pozycji

W sumie jednak sportowy poziom imprezy nie był zbyt wysoki, a najlepszym potwierdzeniem tej opinii jest fakt, iż zaledwie kilku zawodników uniknęło w poszczególnych wy ścigach zdublowania (niektórych ta przykrość spotkała na wet 2 razy). Publiczność jednak opuszczała tor usatysfakcjonowana; byłaby z pewnością jeszcze bardziej rada, gdy by tor został zaopatrzony w większą liczbę kolumn głośnikowych (w dodatku donioślejszych) oraz, gdyby wydrukowany program z listą startową odpowiadał temu, co później działo się na torze.

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *