Mistrzostwa spraw nie dokończonych czyli Six Days -1995 Henryk Stobiecki

Teraz, po upływie dziewięciu miesięcy, okazało się, że do definitywnego rozliczenia brakuje około 2,5 mld złotych /!/. Na zapłacenie zaległych rachunków czekają ośrodki wczasowe i hotele, które przyjmowały ekipy różnych krajów

Wkrótce minie rok od zakończenia 70. International Six Days Enduro, czyli mistrzostw świata w rajdach szosowo- terenowych lub krócej, motocyklowej sześciodniówki. Wielka impreza była wprawdzie sportową kompromitacją polskich zawodników w drużynowej klasyfikacji World i Junior Trophy, ale jeleniogórscy organizatorzy tygodniowych zawodów zebrali sporo gratulacji i słów uznania za ogromny wysiłek i sprawne funkcjonowanie poszczególnych grup i komisji, a tym samym prawie wzorowe przeprowadzenie mistrzostw. Region jeleniogórski przeżył prawdziwy najazd tysięcy ludzi i pojazdów, przez kolejne miesiące liczono zyski i straty, jakie przyniosła impreza. O dochodzie bądź finansowych „dołkach” od początku mówiono bardzo niechętnie.

Przez dwa tygodnie specjalna komisja Nadleśnictwa Szklarska Poręba i Urzędu Wojewódzkiego spisywała szkody wyrządzone w lasach, także w górskich, przez 320 zawodników i trzy razy tyle więcej motocyklistów z ekip technicznych i zmotoryzowanych turystów. Po rajdowych trasach zostały bruzdy w ściółce o łącznej długości około 30 kilometrów, szerokie na 30- 60 cm i dziury na 25 km leśnych dróg gruntowych. Motocykle zryły również 10 km dróg szutrowych, które wymagały wyrównania, dziury trzeba było zasypać, a szutrowe drogi wyrównać i ubić. Koszty rekultywacji leśnych dróg zobowiązał się pokryć Urząd Wojewódzki.

W maju tego roku okazało się, że szkody poczynione przez uczestników Six Days Enduro ’95 są jeszcze szacowane na około sto milionów starych złotych. O odszkodowanie lub usunięcie szkód ubiegają się Piechowice i Jelenia Góra. Niektóre trasy wiodły przez rolnicze grunty, niszcząc część zasiewów i strukturę ziemi. Część zobowiązań za zniszczone odcinki dróg wziął na siebie Automobilklub Karkonoski i z przyczyn oszczędnościowych naprawiano drogi z pomocą pracowników AK. Roboty mają wkrótce zakończyć się. Kierownik biura Automobilklubu, Krzysztof Kumek, wyjaśnił, że pieniężne odszkodowania zostaną wypłacone tylko w wyjątkowych przypadkach.

Na uregulowanie rachunku na kwotę 382 min starych złotych czekała Komenda Wojewódzka Policji w Jeleniej Górze. Oczekiwano zwrotu kosztów zakwaterowania i przewozu specjalnych sił zabezpieczających i ochraniających światowej rangi imprezę. Dwustu policjantów przyjechało z Legionowa, Wrocławia i z okolic Jeleniej Góry. W ich ocenie tygodniowe zawody były spokojne i bezpieczne, trzeba jednak przypomnieć jedenaście wielkich kradzieży, w tym motorów i samochodów, wszystkich treningowych ubiorów ekipy Włoch, czy też komputerów, kamery wideo i dwóch rozmontowanych motocykli ekipy USA.

Z końcowego bilansu 70. Sześciodniówki odnotowaliśmy koszt jej organizacji – około 18 miliardów starych złotych. Teraz, po upływie dziewięciu miesięcy, okazało się, że do definitywnego rozliczenia brakuje około 2,5 mld złotych /!/. Na zapłacenie zaległych rachunków czekają ośrodki wczasowe i hotele, które przyjmowały ekipy różnych krajów. Mimo wielokrotnych rozmów i monitów, należności w kwocie ponad 300 min zł nie otrzymał dotąd świeradowski „Malachit” (gościł ekipy z Niemiec i Austrii). Główny problem polega na ustaleniu, kto powinien za hotelowe usługi zapłacić. Zleceniodawcą było Biuro Podróży Zbigniewa Janika, sp. z o.o. „Orbis”, ale teraz stanowczo odrzuca ono pieniężne roszczenia twierdząc, że działało „w imieniu i na rzecz Automobilklubu Karkonoskiego”.

Głównymi organizatorami 70. Six Days, oprócz AK, był też Zarząd Główny PZMot. w Warszawie i Biuro Podróży p. Janika. Najdziwniejsze, że wymienione trzy instytucje były powiązane ponoć skomplikowanym systemem wzajemnych umów, których tajniki przyjdzie prawdopodobnie rozwikłać w sądzie. Szef Biura Podróży i jednocześnie szef biura Sześciodniówki Zbigniew Janik od PZMot. chciałby odzyskać około 1,8 miliarda złotych jako przysługującą jego firmie marżę hotelarską i zwrot kosztów pozyskania sponsorów na kwotę prawie sześciu miliardów. Zdaniem p. Janika, starania warszawskich działaczy o pieniądze sponsorów były nieskuteczne. Działacze z Automobilklubu Karkonoskiego tłumaczą, że niektóre rachunki zostały zawyżone, ich zdaniem, główna przyczyna kłopotów tkwi w mniejszej o 220 liczbie startujących. Zamiast wcześniej wstępnie zgłoszonych 540 motocyklistów przyjechało tylko 320, przy wpisowym 500 dolarów od jednego uczestnika oznaczało to wpływy mniejsze o prawie trzy miliardy złotych. Oponenci p. Janika mówią, że swoje to on zarobił i podają przykład zakupu terenowego auta (przed Sześciodniówką – przyp.H.S.), co ma być wymownym argumentem.

Wymienione roszczenia pieniężne nie są jedynymi. Właściciele sklepów i pensjonatów oraz restauratorzy nie ukrywali przede mną, że na Enduro ’95 zarobili. Godzi się też przypomnieć o ekspresowym remoncie kamieniczek w rynku i nowej elewacji ratusza oraz o modernizacji jeleniogórskiego stadionu przy ulicy Złotniczej, którego wyposażenie, podobnie jak hali sportowej, będzie niedługo „łupem” komornika z powodu klubowych długów byłego KS Karkonosze. Ubiegłoroczne mistrzostwa motocyklistów były drugimi w naszym regionie. Czy poprzednia impreza z 1987 roku została do końca rozliczona? Po obu wielkich imprezach nie odbyły się żadne inne zawody w rajdach szosowo-terenowych, w jeleniogórskim Automobilklubie z powodu kłopotów finansowych zlikwidowano nawet sekcję motorową. Ogromny wysiłek setek ludzi został wykorzystany tylko raz i… zmarnowany

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *