Kto silniejszy? Człowiek czy motocykl 1979 ISDT RFN B. Koperski

Ktoś, kto pierwszy raz zobaczy motocyklową Sześciodniówkę może wysnuć wniosek, że imprezę tę wymyślono po to tylko, aby zamęczyć zawodników i motocykle, żeby ludziom raz na zawsze ode chciało się wsiąść na jednoślad. Trzeba bowiem każdego dnia, przez tydzień bez mała, przejechać po kilkaset kilometrów po perfidnie wybranych przez organizatorów wertepach, przez leśne przecinki pod stromą górę, po podmokłych łąkach, gdzie motocykl zapada się , w grzęzawisko aż po dno zbiornika, wzdłuż strumieni po kamienistym dnie Czasem tylko trasa wiedzie asfaltem, ale zaledwie kilka kilometrów, po to, aby doprowadzić zawodników do następnej partii bezdroży. Trzeba przejechać w sześć dni ponad 1500 kilometrów, ale na samej jeździe nie kończy się sprawa. Każdego dnia czeka zawodników i motocykle kilka prób, których celem jest sprawdzenie wytrzymałości i doskonałości zarówno jeźdźców, jak i pojazdów. Na każdej próbie trzeba się czymś innym wykazać, spełnić wymogi regulaminu tej albo za jego słabości inkasuje się punkty karne. Kto po sześciu dniach wykaże się mniejszą ich ilością – ten lepszy.

Jest to w zasadzie impreza w której walczą ze sobą zespoły o dwie główne nagrody: World Trophy czyli Trofeum Światowe i Silver Vase, czyli Srebrną Wazę Prowadzona jest również klasyfikacja w walce o najlepszy zespół klubowy i fabryczny, ale te stanowią tylko tło w tym rajdzie dla dwóch pierwszych. Każda federacja narodowa może zgłosić tylko po jednym zespole do walki o Trofeum i Wazę. Do pierwszego – ekipę sześcioosobową na motocyklach w trzech klasach pojemnościowych i do drugiego – grupę czteroosobową na motocyklach w dwóch klasach pojemnościowych.

Do tegorocznej, już 54 Sześciodniówki, wystartowało 389 zawodników z 17 państw. Po 17 też zespołów stanęło do walki o Trofeum i Wazę. Wśród nich nasi motocykliści: Zdzisław Knap, Zbigniew Banasik i Zbigniew Nowicki, na włoskich motocyklach SWM w klasie do 175cm Krzysztof Serwin na SWM w klasie do 250 cm Czesław Sędrowicz i Leszek Sas na SWM w klasie do 350 cm Ta grupa stanowiła nasz zespół w konkurencji Trofeum, ale nasi działacze nie liczyli na błyskotliwe wyniki w tej klasyfikacji. Motocykle SWM nadeszły do Polski prawie w przeddzień startu i to nie z winy PZM, a za sprawą komplikacji, nazwijmy je delikatnie biurokratycznych.

O Wazę ubiegać się miał znacznie silniejszy zespół. W klasie do 75 cm wystartowali na Simsonach: Stanisław Olszewski – aktualny Mistrz Europy w tej klasie i Zbigniew Kłujszo w klasie do 100 cm też na Simsonach – Ryszard Gancewski i Czesław Obłoczyński. Polacy uważam byli przez fachowców za faworytów w tej klasie, choć nie odmawiano szans Włochom i motocyklistom RFN. Inż. Andrzej Jabłkowski – przewodniczący Komisji Motocyklowej w ZG PZM twierdził z uporem, że zadowoli go nawet trzecie miejsce, ale on w głębi duszy hołubił zapewne myśl o zwycięstwie. Zespół zgłoszony do Wazy dawał ku temu powody, a i motocykle były znakomicie przygotowane przez mechaników Simsona.

PIERWSZY DZIEŃ, jak potem wszystkie inne zaczął się od próby uruchomienia motocykli. Kilkadziesiąt godzin przedtem przeszły one surowy egzamin zgodności z przepisami, a niektóre elementy i zespoły oznakowano, bo nie wolno ich wymieniać. Są to dla przykładu: rama, obręcze, cylindry. Jeśli ulegną uszkodzeniu zawodnik przestaje jechać i za jego nieobecność zespół inkasuje każdego dnia po 15 tysięcy punktów karnych! Dlatego widmo utraty zawodnika w zespole to stały koszmarny sen wszystkich menażerów. Dlatego też istnieje w tym rajdzie, jak w żadnym innym, instytucja tzw. krasnoludka, czyli członka ekipy, który z podręcznym składem części w plecaku na motocyklu podąża dyskretnie po trasie za swoimi zawodnikami, aby w razie nieszczęścia starać się pomóc. Jest to oczywiście zabronione i za stwierdzenie obcej pomocy grozi zawodnikowi wykluczenie z rajdu, ale sędziowie nie mogą być na każdym kilometrze trasy i… dlatego krasnoludki są jednak na świecie.

Ale wróćmy do pierwszego dnia Sześciodniówki. Po kilkudziesięciu godzinach postoju w zamkniętym parku każdy z zawodników w określonym co do minuty czasie może odebrać swój pojazd. Ma kilka minut na jego kosmetykę i następuje pierwsza próba: uruchomienie silnika Sędzia macha chorągiewką i od tego momentu silnik musi zagrać w ciągu 60 sekund. Potem można go uruchomić pchając motocykl, ale za to już dostaje się 50 pkt. Olszewski kopnął starter Simsona trzy razy i za czwartym silnik zabzyczał. Trener naszych motocyklistów – Mirosław Malec odetchnął w tym momencie głęboko. Za chwilę do tej samej próby podszedł Kłujszo. Mimo nerwowego trykania w starter nie zdołał uruchomić silnika i w ten sposób stał się pierwszym zawodnikiem w 54 Sześciodniówce który złapał 50 pkt. W tym momencie Mirosław Malec mimo przenikliwego zimna zdjął kurtkę i widać było, że ciśnienie skoczyło mu gwałtownie w górę.

W chwilę po próbie uruchomienia motocykla zawodnicy wjechali na dwustumetrową próbę przyspieszenia. Kto na niej szybszy – ten ma mniej punktów karnych. Czas liczy się fotokomórką do setnej części sekundy. Potem wjechali już na teren, aby po 20 minutach zameldować się na kolejnej próbie, którą był cross długości 3000 metrów. W klasie 75 cm Olszewski pojechał Koncertowo. Spiker co chwilę zwracał uwagę kibiców na naszego motocyklistę. Trener Malec znów założył swoją kurtkę – ciśnienie wróciło do normy.

Za kilkanaście minut zjawili się na starcie crossu pozostali z ekipy Wazy: Czesław Obłoczyński i Ryszard Gancewski. Pierwszy sygnalizował podejrzane odgłosy w skrzyni biegów, a drugi nie mógł załączyć pierwszego biegu Mirosław Malec rzucił niedopity kubek oranżady, zawinął nogawki spodni i pognał na motocyklu do stanowiska Simsona na konsultacje.

Gdy wróciliśmy do bazy rajdu przyszły dwie kolejne wiadomości: Zbigniew Kłujszo przewrócił się na crossie, jedzie oczywiście dalej, ale lekarz naszej ekipy –dr. Wojciech Dulowski będzie miał z nim wieczorem trochę roboty. Natomiast. Stanisław Olszewski już po crossie rozciął gałęzią podbródek i nie zwodzenie będzie jego cerowanie!

Gdy radio rajdu ogłosiło, że członek zespołu włoskiego ubiegającego się o Wazę, Piętro Gagni jedzie ze spóźnieniem, szanse innych poszły w górę. W tym rajdzie można awansować nie tylko dzięki dobrej jeździe i niezawodnemu motocyklowi, ale również za sprawą pecha konkurentów.

Około południa zawodnicy ukończyli w bazie rajdu pierwszą pętlę długości 130 km. Kto wygospodarował kilka minut z czasu przewidzianego na zameldowanie się w punkcie kontroli – ten może popracować przy motocyklu. Może to robić tylko zawodnik, własnymi rękami. Koledzy z ekipy mogą mu tylko radzić i podrzucać klucze. A potem od razu startuje się na druga taką samą, jak rano pętlę, z tymi samymi próbami. Tu nie ma litości dla zawodników i motocykli. Trzeba mieć żelazne zdrowie i dlatego trener Malec tak wiele uwagi poświęca na fizyczne przygotowanie swoich zawodników. Trzeba też mieć niezawodne motocykle, ale w tej kwestii trener nie ma zbyt wielkich możliwości. Te naprawdę najlepsze zastrzeżone są dla jeźdźców fabrycznych, a inne… trudno kupić. Na samym Simsonie, z którym współpraca układa się w zasadzie nieźle, daleko się nie zajedzie.

Na wyniki w tej Sześciodniówce trzeba było długo czekać. Już pierwszego dnia okazało się, że komputer, który miał je liczyć nie jest przyzwyczajony do… ubrudzonych zabłoconymi rękawicami kart drogowych. Gdy wreszcie uporano się z liczeniem okazało się, że zarówno w Trofeum, jak i w Wazie prowadzenie obieli gospodarze motocykliści RFN.

W olbrzymim namiocie, gdzie na koszt BMW serwowano bezpłatnie grochówkę i zimne piwo do późnego wieczora rozbrzmiewały chóralne śpiewy i stukanie szklanic, Polacy zajmowali odpowiednio: ósme i czwarte miejsca. Dla naszego zespołu Wazy była do świetna pozycja do ataku.

Drugi DZIEN Sześciodniówki znów zaczai się nie dla nas niezbyt pomyślnie Nowicki i Sędrowicz nie uruchomili stojących od poprzedniego popołudnia w zamkniętym parku motocykli. Obaj zainkasowali po 50 pkt. Rozeszła się pogłoska, że włoskie zespoły mając przygotowane podwójne motocykle z tymi samymi numerami startowymi, dokonują na trasie w krzakach remontów swoich pojazdów Szczegółowe kontrole nie wykazały jednak znamion wykroczenia przeciwko regulaminowi, ale szkoda, że nie wykryto, skąd pochodziły te pogłoski. Sześciodniówka jest dla producentów motocykli okazją do walki reklamowej i każde chwyty, włącznie z dyskredytacją konkurentów, mogą mieć miejsce. Jak się wali to już na całego. Po kłopotach z uruchomieniem motocykli, lider naszego zespołu Wazy Olszewski fiknął kozła na crossie, czyli jak mówią rajdowcy „wykonał figurę”. I nie byłoby w tym nic groźnego, bo „figury” na crossie to dla zawodników chleb powszedni, ale przy okazji w Simsonie Olszewskiego uszkodzeniu uległy oba przednie amortyzatory. Jeden z nich wymienił na kolejnym punkcie kontroli, ale drugi mógł dostać przed zakończeniem pierwszej pętli. Czekaliśmy na niego w polskim Boksie w bazie. Ile wypracuje minut na naprawę? Czy zdąży? Wreszcie nadjechał sześć minut przed wyznaczonym czasem wjazdu na PKC. Czekało już na niego stanowisko pracy. Klucze ułożone na skrawku plastiku według kolejności ich użycia. Obok nowy amortyzator. Kierownik ekipy mgr. Mieczysław Ziemiński ze stoperem kontroluje czas Olszewski zeskoczył z motocykla, padł na kolana i spokojnie zaczął luzować nakrętki. Po niecałej minucie przednie koło wypadło z widelca. Ktoś podsunął mu do ust banana. Wymowne spojrzenie wystarczyło, aby ręka z owocem się cofnęła. – Masz pięć minut! – mówi z wymuszonym spokojem M. Ziemiński. Obok Mirosław Malec podpowiada kolejność czynności, dla formalności tylko, bo widać, że Olszewski mato przetrenowane Niesamowita jest odporność psychiczna i fizyczna tych ludzi. Przed chwilą skończył 130 kilometrów gonitwy po wertepach i zamiast odetchnąć chwilę, łyknąć ciepłej kawy, zabrał się do roboty. Gdy zaciskał ostatnią nakrętkę na kole pozostało mu do wjazdu na punkt kontroli 45 sekund. Do stanowiska sędziów było 200 metrów. Zdążył! Drugi dzień skończył się dla nas 9 miejscem w Konkurencji Trofeum i czwartym w Wazie. Motocykliści RFN nadal prowadzili w obu i miejscowa prasa już widziała obie nagrody w rękach gospodarzy

TRZECI DZIEŃ zaczął się od popisu Olszewskiego, który chcąc się zrehabilitować za poprzedni, ograł konkurentów na próbie crossowej aż o 40 sekund. I w tym momencie zaczął się kolejny dylemat: zawodnik wygrywający, z taką przewagą powiększa ilość punktów karnych pozostałym, więc również i swoim kolegom z zespołu. Trzeba tę przewagę zniwelować, a bezboleśnie robi się to w ten sposób, że lider po prostu „gubi” kartę drogową, za co otrzymuje niegroźną dla niego ilość punktów, ale w ten sposób ratuje też konto kolegów Mirosław Malec pojechał wiec na trasę i zapytał Olszewskiego, czy zechce sam sobie dołożyć kilka punktów. Kapitan naszego zespołu zdziwił się, że z takim głupstwem gonią go po trasie i na następnym punkcie kontrolnym oświadczył sędziom, że jest mu bardzo przykro, ale w tym całym rozgardiaszu posiał gdzieś swój dokument radiowy Panowie wpisali stosowną karę i dali następną kartę. Wieczorem okazało się, że nasz zespół z Trofeum awansował na siódme miejsce a w Wazie pozostawmy na czwartym odrabiając jednak do Czechosłowaków kilkadziesiąt punktów Zespoły gospodarzy zaczynają zbierać punkty karne: kilku nie zapaliło motocykli, słabiej pojechali crossy. Ciągle jednak byli liderami.

CZWARTY DZIEŃ zaczął się bez niespodzianek Dr. Wojciech Dulowski stwierdził jednak pierwsze oznaki zmęczenia naszych motocyklistów wraz z doktorem WF – Maciejem Popielem aplikują zawodnikom wieczorami kąpiele w solach i masaże; dla Sześciodniówki to nie jednodniowy rajdzik. Gdy przyszła informacja, że jeden z członków zespołu Wazy z RFN ma spore spóźnienie wiadomo było. że nasz zespół w tym momencie awansował na trzecie miejsce. Trasa zrobiła się po kilku dniach niezwykle ciężka. Upadki zdarzały się coraz częściej.

Po jednej z „figur” Czechosłowak wylądował na drzewie i nie mógł wyplątać motocykla z gałęzi.

Pomógł mu Ryszard Gancewski, co zaowocowało kolejką piwa dla nas fundowaną przez dziennikarzy z ekipy CSRS. W naszym zespole w konkurencji Trofeum nieźle poczyna) sobie Krzysztof Serwin. Pozostali raz lepiej -raz z kłopotami.

Przed zakończeniem drugiej pętli do boksu wpadł Zdzisław Knap. Miał sześć minut na zmianę opony. Oczywiście wszystko było przygotowane, a jednak ręce mu się trzęsły, gdy nie mógł sobie poradzić z oporną gumą, jakby przyklejoną do obręczy Stojący obok Gancewski, który już oddał swój motocykl do parku, widząc zmagania kolegi z oponą, wykrzyknął: „Ja to umiem robić! Dajcie mi hełm – nikt nie pozna!”. To jest wbrew regulaminowi i ktoś z kierownictwa odciągnął Gancewskiego na bok.

To był czarny dzień gospodarzy. W Trofeum spadu na drugie miejsce za ekipą Włoch, a w Wazie aż na piąte, za ekipy: NRD, CSRS, Polski i Szwecji.

PIĄTY DZIEŃ Sześciodniówki uważany jest przez fachowców za etap prawdy. Ludzie i motocykle są już pomęczeni do ostatecznych granic. Do polskiego boksu coraz częściej zaczęli wpadać członkowie innych zespołów, dając niedwuznacznie do zrozumienia, że tu widzą zwycięzcę Wazy. I nagle jak grom z nieba przychodzi wiadomość: Gancewski jedzie ze spóźnieniem! Okazało się, że na trasie zdecydował wymienić zębatkę. Po ujechaniu 20 kilometrów stwierdził, że mechanicy od Simsona dali koło łańcuchowe od innego motocykla z innym wielowypustem! Stanął więc na trasie i poprosił kogoś, aby pojechał do mechaników po właściwą Gdy posłaniec nie wracał, Gancewski chwycił motocykl kibica i sam pojechał po tę fatalną część. Wrócił, zamontował i pognał na trasę, ale już ze spóźnieniem ponad 20-minutowym. W ten to sposób gapiostwo mechanika kosztowało nas szansę zdobycia Srebrnej Wazy!

Późnym popołudniem Gancewski wszedł po oddaniu motocykla do boksu, padł na krzesło i po prostu się rozpłakał. Staliśmy obok i nikt nie miał odwag podejść do niego. W konkurencji Wazy spadliśmy na piąte miejsce, a w Trofeum na ósme.

Na OSTATNI – SZÓSTY DZIEŃ Sześciodniówki złożyły się: jedna tylko pętla i na zakończenie terenowy wyścig długości ponad 10 km Jako, że nasz zespół w Wazie nie miał już szans, kierownictwo ekipy NRD zwróciło się z propozycją, aby Olszewski i Kłujszo pojechali wyścig nieco wolniej, aby dać szanse Mauersbergerowi, który też na Simsonie) ratować miał zespół NRD Wyglądało to tak, że i Olszewski i Kłujszo tuż przed meta stanęli, czekając aż Mauersberger dociągnie do celu. Trudno, ale w imię dobrej współpracy z Simsonem potrzebne są i takie gesty

Zainteresowanie motocyklami w Europie zaradza tendencje zwyżkowa Widać to było także przy okazji Sześciodniówki. Nie traktuje się już teraz motocykla jako środka lokomocji, lecz jako pewien styl bycia Obliczenia organizatorów wykazały że na imprezę tę zjechało 300 tysięcy kibiców z całej Europy W większości przyjechali na motocyklach, biwakując na okolicznych łąkach, w namiotach Obok naszego hotelu koczowali włoscy Kibice. Przyjechali z Bergamo i byli wśród nich dwaj studenci, sprzedawca mechanik samochodowy i fryzjer.

Codziennie rano wyjeżdżali na trasę, wracali wieczorem, spłukiwali błoto z kombinezonów i znikali w namiotach. Ostatniego dnia zwinęli obóz. wsiedli na motocykle i ruszyli z powrotem. Za kilkanaście godzin w odległym o 700 km Bergamo musieli się stawić w pracy

WYNIKI

54 SZEŚCIODNIÓWKI MOTOCYKLOWEJ MEUENKIRCHEN (RFN) 10-15 WRZEŚNIA 1979

Puchar Świata: 1 Włochy – 343,8 pkt, 2. RFN – 407,2 pkt, 3. CSRS – 899,3 pkt, 4. NRD – 1230 pkt, 5, Szwecja-1780,5 pkt, 6. USA-1991,7 pkt, 7. Holandia -3262,3 pkt, 8. Polska – 5804,1 pkt.

Srebrna Waza: 1. CSRS – 654,5 pkt, 2. NRD – 687,1 pkt, 3. RFN -1377,8 pkt, 4 Szwecja-1585,2 pkt, 5. Polska -1670,1 pkt, 6. USA – 2219,5 pkt. .

Klasa do 50 cm:1. G. Perego (Włochy) – AIM – 42 5 pkt.

Klasa 75 cm :1. B. Rebuli (Włochy)-Puch – 62,6 pkt, 2. Z. Kłujszo – 113,0 pkt, 3. St. Olszewski -130.9 pkt.

Klasa do 100 cm:1. Eduard Hau (RFN) – Zundapp -14,7 pkt, 7 . Cz. Obłoczyński-195,0 pkt, 11. R. Gancewski-1231,2 pkt.

Klasa do 125 cm 1. A. Gritti (Włochy)-KTM -46,8pkt.

Klasa do 175cm: 1. A. Marioni (Włochy) – ŚWIW -15,0 pkt 26 Zb. Knap- 679,1 pkt, 32. Zb. Banasik – 1000,2 pkt. 34. Zb. Nowicki -1672,2 pkt.

Klasa do 250 cm:1. F Schubert (NRD)—MZ-25,1 pkt,18 Krzysztof Serwin-370,0pkt Klasa do 350 cm 1. A. Taiocch i (Włochy) – KTM -42,9pkt, 22. K. Sędrowicz – 838 6 pkt, 29. L. Sas-1444,0 pkt.

Klasa do 500 cm:1. Gi Andreini (Włochy) – SWM – 22,5 pkt.

Klasa do750 cm:1. H. Buse (PFN)-Maico-74,4 pkt.

Klasa powyżej 750 cm: F. Witzel (RFN)- BMW-31,4 pkt.

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *