Incas Rally 1990 Gancewski
Przyznam, że tytuł niniejszego materiału może wydawać się nieco mylący, sugerować relację z wyprawy motocyklowej po Ameryce Łacińskiej. Tymczasem jest to jak najbardziej tekst dotyczący sportu motocyklowego. Dosłownie ” na dniach ” startuje Rajd Dakar 2016, czym żyje światek motosportu. A trzeba przyznać, że mało kto już
dzisiaj pamięta o sukcesie odniesionym ćwierć wieku temu przez Ryszarda Gancewskiego w czwartej edycji Incas Rally.Trasa Rajdu Inków z sierpnia 1990 roku ( od dziewiątego do dwudziestego czwartego ) po raz pierwszy w historii imprezy została wytyczona wszerz Ameryki Południowej. Od Oceanu Spokojnego do Oceanu Atlantyckiego. Start w peruwiańskim Ica, meta w brazylijskim Rio de Janeiro. Do pokonania bez mała siedem tysięcy kilometrów, tylko dwa dni przerwy serwisowej. Na liście startowej imprezy wiele nazwisk z ówczesnej czołówki światowej rajdów Enduro i rajdów długodystansowych. Angelo Signorelli, Thiery Magnaldi, Heinz Kinigadner, Fabrizio Meoni, Fabio Fasola, Walter Surini i wielu innych uznanych w tych kręgach. No i nasz jedynak w Incas Rally – Ryszard Gancewski.
Zawodników czekały wszystkie rodzaje nawierzchni, różne strefy klimatyczne, niespodzianki klimatyczno-pogodowe, duże wysokości. Co ciekawe, Ryszard Gancewski jako jeden z niewielu w stawce imprezy nie wykazywał objawów choroby wysokościowej. Imponował także wybitną kondycją i, zdawałoby się, bezkresną siłą.
Pierwszy etap był odcinkiem klasyfikacyjnym, od miejsc nań zajętych wynikała kolejność startu kolejnego dnia. Zasada ta generalnie obowiązuje w rajdach długodystansowych. Po inauguracyjnym etapie ” Ganc ” był trzeci, co stanowiło niezłą zaliczkę na początek.Drugi dzień Incas Rally 1990 to kręte drogi o kiepskiej nawierzchni pnące się coraz wyżej. W motocyklu Ryszarda Gancewskiego regularnie zanika skuteczność tylnego hamulca. Na mecie etapu w Puquio dwunasta lokata…
Podczas trzeciego etapu ( Puquio – Cuzco ) odwołano Odcinek Specjalny. Nastąpił atak na samochód serwisowy. Celem akcji napastników było… zdobycie jedzenia.
Po dniu przerwy serwisowej, podczas którego praktycznie wszyscy pracowali w pocie czoła przy motocyklach, kolejny etap. Tym razem z Cusco do Quiencemille ze 156 kilometrowym OS-em. Ryszard Gancewski łapie ” kapcia ” a trasie Odcinka Specjalnego. Były to czasy, gdy o musach mało co słyszano, jeżdżono powszechnie na dętkowym
ogumieniu. Po błyskawicznej wymianie dętki ( dla kadrowiczów Mirosława Malca trenujących tę operację na czas, była to czynność rutynowa ), przy próbie pompowania z butli ze sprężonym powietrzem pęka gumowy przewód! Pozostaje jazda bez powietrza… Jakby zdarzeń o dużej sile rażenia było zbyt mało, Ryszard Gancewski ma aktywny udział w reanimacji uległego wypadkowi motocyklisty z Algierii. Jak się wali w gruzy, to do imentu! Serwis Fabio Fasoli wspaniałomyślnie użycza koła rywalowi. Ale… nie pasuje zębatka, trzeba przekładać. Suma, summarum prawie czterdzieści minut ” w plecy ” i dwudzieste pierwsze miejsce na mecie etapu.
Kolejny etap jest bardzo kręty i kamienisty z ostrymi zjazdami i podjazdami. Zanotowano sporo wypadków. Połamał się między innymi Walter Surini z Włoch. Ogólnie rzecz ujmując – było dość straszno… Na mecie Ryszard Gancewski jest trzeci!W następnym etapie odwołano liczący 106 kilometrów Odcinek Specjalny. Nie pojawiły się na czas samochody serwisowe i sędziowskie. Kawalkada Rajdu Inków przekracza granicę peruwiańsko – brazylijską ( zaliczając wypad po paliwo do Boliwii ). Zostawione na granicy paszporty zawodnicy i obsługa rajdu otrzymali po dwóch dobach.
Incas Rally wjechał do Amazonii.
Tym razem zawodników czekał najszybszy etap imprezy. Ryszard Gancewski znów jest trzeci. Odcinek Specjalny liczący 58 kilometrów przejechał w czasie dwudziestu ośmiu minut po nader dziurawym szlaku. Biegli w matematyce łatwo obliczą przeciętną.
Kolejny dzień to gonitwa po szutrach na dystansie 765 kilometrów, z czego 126 przypadało na OS. Wygrywa Fabrizio Meoni, ale drugi jest Ryszard Gancewski!Następny etap to siedemset czterdzieści jeden i pół kilometra ( tak podano w itinererze ) dystansu do przebycia. Niestety bez Odcinka Specjalnego. Nie dziwi rozgoryczenie Ryszarda Gancewskiego, iż przeszła mu koło nosa okazja do wykazania się w Incas Rally, albowiem jechało mu się wybornie.
I znów kolejny etap ( Cuiaba – Coxim, 452 km ) bez OS-u. Nie dziwota, że motocyklista z pod ostródzkiego Kajkowa – i nie tylko on! – klnie w żywy kamień takie przejażdżki od punktu A do punktu B bez żadnego ścigania. Tym bardziej, że ” Ganc ” figuruje wśród najlepszych i ma ogromną ochotę na poprawienie swojej sytuacji w tabeli generalnej Rajdu Inków. Podczas następnego aktu imprezy pech upomina się o Ryszarda Gancewskiego. Jego motocykl – dwusuwowy KTM GS 350 Rally – palił chyba najwięcej z całej stawki. Szacunkowo ponad piętnaście litrów na sto kilometrów. Na trasie etapu silnik motocykla Ryszarda Gancewskiego zaciera się, ale po chwili ( chwała Bogu! ) ” odpuszcza „. Tyle, że kilka kilometrów dalej sprzęt staje z powodu braku paliwa… Nawet dla kogoś tak twardego jak ” Ganc „, pchanie motoru przez półtora kilometra biegiem pod górę stanowi spore wyzwanie! Jemu zajęło to wówczas szesnaście ( liczbowo: 16 ) minut. Może znajdzie się śmiałek, by podnieść poprzeczkę?
Najdłuższy etap Rajdu Inków w 1990 roku od Campo Grande do Sao Paulo liczył tysiąc trzynaście kilometrów (!), częściowo autostradą, częściowo krętymi drogami. I znów nie przewidziano Odcinka Specjalnego… Wliczając tankowania wychodziło ponad dwanaście godzin w drodze.Po dniu przerwy serwisowo-technicznej czas w drogę, a meta coraz bliżej. Tym razem w etap od Sao Paulo do Angra wpleciono dwa Odcinki Specjalne. Na pierwszym ” Ganc ” był czwarty, na następnym – trzeci. Jak sam twierdził, czuł się jakby dopiero wystartował w tej imprezie i jechał jak na skrzydłach.Ostatni etap Incas Rally z metą na plaży Copacabana w Rio de Janeiro Ryszard Gancewski wygrywa z wyrazną przewagą! Co więcej – był najlepszy w ostanim OS-ie imprezy rozgrywanym w formule Super Moto na torze Carlosa Race. A na deser, ku radości licznie zgromadzonej gawiedzi, popisywał się skokami motocyklem do Atlantyku.
W klasyfikacji generalnej 4 Rajdu Inków z 1990 roku zwyciężył Fabrizio Meoni. Ryszard Gancewski zajął najbardziej niewdzięczne, bo czwarte miejsce. Inna sprawa, że gdyby nie różne ” afery ” z motocyklem i związane z tym 56 minut spóźnienia, Ryszard Gancewski w y g r a ł b y ów Incas Rally z przewagą nad Fabrizio Meonim o dziesięć
minut (!). Moim skromnym zdaniem szkoda, że nie wyszło…Dwadzieścia pięć lat temu Ryszard Gancewski poza niewątpliwym sukcesem w Rajdzie Inków na terenie Peru i Brazylii wykazał się jeszcze jedną godną podziwu cechą.
Dwa dni po powrocie z Ameryki Południowej popłynął promem do Szwecji, by dołączyć do polskiej ekipy przygotowującej się do startu w 65 Sześciodniówce Motocyklowej w Vasteras. W klasie 500 był siódmy, zdobył jedenasty w karierze Złoty Medal FIM. Startował wówczas w trójce z samymi asami – Stephane Peterhanselem i Tullio Pellegrinellim. Pogratulować należy takiego szybkiego przystosowywania się do całkiem innych stref czasowych i klimatycznych. No i woli walki, zarówno na trasie Rajdu Inków, jak i Sześciodniówki Motocyklowej.
TXT. Jarosław Ozdoba