Incas Rally 1989 rok-  Jarosław Ozdoba

Wszystko zaczęło się wiosną 1989 roku. Do Biura Sportu ZG PZMot. w Warszawie, konkretnie na biurko trenera-koordynatora kadry w rajdach Enduro Mirosława Malca, wpłynęło zaproszenie sygnowane przez Franco Acerbisa ( właściciela włoskiej firmy Acerbis produkującej odzież i wyposażenie motocyklowe) skierowane do Ryszarda Gancewskiego ( MKS Korona Kielce/GAMK Budowlani Gdańsk). Owo zaproszenie proponowało ” Gancowi ” start w trzeciej edycji Rajdu Inków na terenie… Peru.

Organizator, czyli firma Acerbis opłacał koszty udziału, gwarantował noclegi i wyżywienie. Udostępniał też na czas imprezy motocykl. Polski Związek Motorowy miał jedynie zapewnić bilety lotnicze na trasie Warszawa – Mediolan i z powrotem.

Przygoda życia stała przed Ryszardem Gancewskim otworem! Ale, że we dwójkę zawsze raźniej, więc podczas włoskich eliminacji Mistrzostw Europy ( 1989.05.20-21.) z bazą w Marzabotto koło Bolonii, Mirosław Malec jakoś przekonał Franco Acerbisa, by do „ Ganca ” dołączył w Incas Rally Zbigniew Przybyła ( Zagłębie Miedziowe Głogów). I udało się! Na listę startową Rajdu Inków w 1989 roku trafili obaj Polacy. Kto osobiście był na którejś z ostatnich edycji Rajdu Dakar w Ameryce Południowej, ten zna to z autopsji, a kto śledził medialne relacje, ten ma w miarę realne wyobrażenie, co znaczy rajd-maraton na terenie Peru? Oczywiście ćwierć wieku temu nie mieli o tym żadnego pojęcia nasi bohaterowie: Ryszard Gancewski i Zbigniew Przybyła.

Ponadto motocykle przeznaczone dla nich były, oględnie pisząc, w dość odległym stanie od tego, jaki obiecywano im jeszcze w Europie. W stawce oprócz miejscowych motocyklistów pojawiła się praktycznie cała światowa czołówka znana z rajdów-maratonów, otrzaskana z sukcesami w takich imprezach jak rajdy: Paryż – Dakar, Faraonów, czy Maroka. Jak pokazał czas, nasi nie tylko znakomicie wytrzymali presję, ale zrobili furorę w czołówce tego rajdu? Finalnie Zbigniew Przybyła był trzeci (!) W klasyfikacji generalnej imprezy, a Ryszard Gancewski zdobył – dość pechowo – szóstą lokatę, a były widoki na drugi stopień podium(!). Biorąc pod uwagę, że Polacy jechali na wcześniej intensywnie używanych KTM-ach, pozbawieni byli opieki serwisowej i zdani jedynie na siebie – to szacunek za osiągnięte rezultaty należy, co najmniej podwoić

W roku 1990 w kolejnym Rajdzie Inków wystartował samotnie Ryszard Gancewski. Ostre tarcia na linii: Zagłębie Miedziowe Głogów – WKM Wschowa, co do transferu zawodnika sprawiły, że Zbigniew Przybyła zdecydował się na roczną karencję w startach. Tym razem ” Ganc ” zafasował ( tak nielubiane w innych dyscyplinach) czwarte miejsce w ” generalce ” Rajdu Inków edycji 1990.W tej odsłonie trasa imprezy prowadziła w poprzek Ameryki Południowej. Start w peruwiańskim Ica, meta w brazylijskim Rio de Janeiro. Minęło dwadzieścia pięć lat od tamtych czasów. Obecnie Polacy są uznanymi graczami na scenie rajdów-maratonów, mogącymi wykazać się całkiem sporą kolekcją tytułów i pucharów zdobytych podczas zmagań w pustynnym pyle, rozpoznawalnymi postaciami w tym światku. To cieszy, jak zresztą każdy sukces osiągnięty przez rodaków, nie tylko w sportach motorowych. Ćwierć wieku temu Ryszard Gancewski i Zbigniew Przybyła startując zupełnie w ciemno byli autorami największej sensacji w Rajdzie Inków. Dokonali wyczynu zgoła niemożliwego, nie mając wcześniej żadnej styczności z tego typu zawodami, znaleźli się w czołówce rajdu jadąc przecież, jako stuprocentowi debiutanci.

Panie i Panowie! Kaski i czapki z głów w szacunku dla Ryszarda Gancewskiego i Zbigniewa Przybyły za ich wyczyn w Andach w czerwcu 1989 roku.

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *