Galijski Żartowniś Stephane Peterhansel 1995
CZASAMI człowiek ma trochę i… Szczęścia. Przygoda, którą za chwilę przedstawię wydarzyła się naprawdę miech nikt nie wątpi w jej autentyczność. Zdarzenie miało miejsce w bajecznie położonym małym, urokliwym hoteliku „Las” w Piechowicach. W tej niewielkiej karkonoskiej miejscowości została zakwaterowana ekipa Francji, biorąca udział w 70 Międzynarodowej Sześciodniówce Motocyklowej. Trójkolorowi, w odróżnieniu od innych zespołów, mieli warunki jak się patrzy.’ Już pierwszego dnia, schodząc na kolację, upewniłem się w recepcji hotelowej, czy aby na pewno w „Lesie” mieszka ten, którego szukam. Kiedy uzyskałem odpowiedź twierdzącą, w spokoju ducha udałem się na posiłek? Nie byłem zbytnio zdziwiony faktem, że zewsząd dochodziła mnie gwara galijska. W pewnym momencie wokół jednego z Francuzów zebrało się kilku młodych ludzi, mocno gestykulując wyrażane opinie. W głębi ducha zadałem sobie pytanie — może to on? Nie czekając zbyt długo, bez chwili wahania podszedłem do faceta: — Czy mam przyjemność z…? — Nie — żachnął się Francuz. — Tamten — odwrócił się i pokazał w stronę sędziwego dżentelmena. W ten oto nader sympatyczny – sposób słynny Stephane PETERHANSEL zagrał mi na nosie i pokazał, kto jest, kim.
Żartu wyraźnie był zadowolony i następnym naszym spotkaniu wykazał po raz kolejny tego wieczoru nienaganne maniery. Na pozycję pogawędki odparł: — ma sprawy, ale gdzie… Po chwili umysłu odparł: — Chodźmy na siłownię. Z przerażeniem w oczach skinąłem głową i po chwili znaleźli się w sali tortur. Chwalić Boga wszystko (czytaj pogawędka) odbyło w atmosferze przyjaźni i nie musieliśmy dla relaksu przerzucać żelastwa, udowadniając sobie zajem siłę naszych mięśni.
O co bym pana nie zapytał, wszystko będzie banałem — zgarnąłem Francuza. —W końcu udzielił tysięcy wywiadów.
Nie jest tak źle — odparł uśmiechem od ucha do ucha, mistrz enduro. Niech się pan niczym przejmuje. To, co, zaczynamy?
Cóż, niech będzie. Niech pan ubliży okoliczności, w jakich Stephane Peterhansel trafił właśnie do motocykli, a nie przykładowo samochodów czy kolarstwa?
U nas w domu, w północno wschodniej części kraju, motocykle… od zawsze. Ojciec startował trialu. Rzadko jednak wspominał, sukcesy odnosił. Kiedy miałem 8 lat, papa kupił mi pierwszy motor. Bardzo długo, bo aż do piętnastego roku życia, jeździłem tylko dla przyjemności. Później, po roku zdecydowałem się wystartować w pierwszej imprezie sportowej. Był to regionalny mniejszej rangi. Na sukcesy szło mi czekać aż do pełnoletności. Mając osiemnaście lat, wygrałem mistrzostwa Francji juniorów w wyścigach enduro. Po niespełna dwunastu miesiącach podpisałem kontrakt zawodowego motocyklisty.
Co to oznacza w wydaniu francuskim?
Tak jak wszędzie. Zarabiać pieniądze i umieć żyć z jeżdżenia na arze.
Włosi na konferencji prasowej stwierdzili, że tylko najlepsi są w stanie wyjść na tym dobrze. Zgadza się pan z taką opinią?
Coś w tym stwierdzeniu na pewno jest. Moim zdaniem we Francji jest tylko czterech zawodników, którzy są w stanie dobrze zarobić na enduro — Eric Bernard jeżdżący Yamaha, Cyril Esquirol na Hondzie, Laurent Charbonier na Kawasaki, no i ja. Być może we Włoszech jest więcej takich zawodników, ale to wynika z faktu, że dysponują wieloma klasowymi motocyklistami.
Moim zdaniem rajdy enduro wiele tracą na atrakcyjności i widowiskowości na skutek zbyt małego dostępu telewizji do samego przebiegu zmagań.
STEPHANE PETERHANSEL Urodzony: 6 sierpnia 1965 w Vesoul. Wzrost: 174 cm; waga: 73 kg. Bez przynależności klubowej, bez trenera. Najważniejsze osiągnięcia: czterokrotne zwycięstwo w rajdzie Paryż — Dakar (1991, 1992, 1994, 1995); zwycięstwo. W rajdzie Paryż — Pekin (1992), dwukrotne zwycięstwo w rajdzie Tunezji (1990, 1994), zwycięstwo w rajdzie Atlasu (1990); pięciokrotne zwycięstwo w klasyfikacji indywidualnej Międzynarodowych Sześciodniówek Motocyklowych (1988, 1989, 1991, 1994, 1995).
Zgadzam się z panem w zupełności. Enduro nie jest sportem telewizyjnym. Z tego powodu często wynikają kłopoty ze sponsorami. I nie ma się, czemu dziwić. Który z możnych tego świata zechce za darmo wyłożyć sporo gotówki. Dopóki są pieniądze, wszystko jakoś się kręci.
Pan chyba nie ma zbytnich problemów ze znalezieniem odpowiednich sponsorów?
Rzeczywiście, mam stałych od lat. Wystarczy spojrzeć na mój kombinezon. Na dobrą sprawę niemal wszyscy sponsorzy płacą mi, kiedy się ścigam w rajdach. 80 Procent moich zarobków to wpływy z wyścigów afrykańskich.
Domyślam się, że żyje pan dostatnio. Czy może pan rozszyfrować ten skrót myślowy i porównać swój status majątkowy do, na przykład, Alaina Prosta? –
— Nie mogę odpowiedzieć wprost. Mnie i Alaina łączy wiele rzeczy. Przede wszystkim profesjonalne podejście do zawodu. Jego pasją są szybkie samochody, moją — motocykle. Prost wygrał wiele i ja odniosłem prestiżowe sukcesy. Trafił pan zresztą idealnie, znamy się, bowiem znakomicie i utrzymujmy kontakty na gruncie prywatnym.
Czy próbował pan ścigać się na szosie?
Nie. Jeżdżę na takich motocyklach, ale tylko wtedy, gdy przyjdzie mi na to ochota.
A na zakupy, czym pan się wybiera?
W zależności od tego, na jakie i jaka jest pogoda. Lubię również poruszać się samochodem. Nie jestem jednak człowiekiem, który ma hopla na punkcie motoryzacji.
Dosiada pan Yamahy. Czy to najlepsza firma?
Obecnie tak. Wszystkie największe zwycięstwa odniosłem na maszynie tej marki. Barwy Yamahy reprezentuję od ośmiu lat.
A wcześniej?
Husqvarna.
Co pana fascynuje w tak wielkich imprezach, jak rajdy Paryż — Dakar czy Paryż — Pekin?
Rajdy afrykańskie są dla mnie —za każdym razem — wielkim wyzwaniem. Trzeba lubić Afrykę, aby polubić rajdy na tym kontynencie. Ogromne wrażenie wywołuje pejzaż gdzie okiem nie sięgnąć, bezkresna pustynia. Jazda tymi terenami stwarza niepowtarzalną szansę bezpośredniego kontaktu z naturą. Inną kwestią jest stopień trudności, który przy każdej okazji mobilizuje do coraz to nowego wysiłku. Nie chodzi tu głównie o szybkości, ale kwestie orientacji w terenie. Trzeba nauczyć się panować nad własnym organizmem, poznać jego słabe punkty.
Jakie wrażenia z krótkiego pobytu w Pekinie?
W Chinach byłem tylko raz. Powitanie, jakie mi tam zgotowano było nawet większe od tego, z jakim spotykałem się w Tunezji czy Maroku. To było niewiarygodne wrażenie. Nie wyobrażałem sobie, że Chiny to tak piękny-kraj.
Przenieśmy się bardziej na zachód, do Europy. Która to pańska wizyta w naszym kraju?
Osiem lat temu ścigałem się także w Sześciodniówce w Jeleniej Górze. Trzy lata temu przejeżdżałem przez Polskę„ udając się w kierunku Moskwy podczas rajdu Paryż — Pekin.
Był pan, zatem w Warszawie. Czy zgodzi się pan z twierdzeniem określającym naszą stolicę mianem Paryża wschodu?
Wydaje mi się, że jest to szybko rozwijająca się aglomeracja. Nijak nie da się jej jednak porównać z Paryżem. Ciężko jest mi również odnieść się do Polski sprzed ośmiu lat wówczas, i dzisiaj mam ograniczone możliwości bardziej wnikliwego spojrzenia na to, co się dzieje dookoła nas. Wyścig, hotel, wyścig, hotel. Różnica oczywiście jest. Wystarczy spojrzeć na marki samochodów, wnętrza sklepów czy n samych ludzi. Najbardziej uderzył mnie jednak, jakość… Stacji benzynowych, które są pięknie oświetlone.
Czy będzie z mojej strony ni( taktem, gdy zapytam o życie prywatne?
Ależ skąd. Jestem żonaty, mam dwójkę wspaniałych dzieciaków — 5 letniego Nicolasa i 2-letnią Melanie.
Na kogo głosował pan w ostatnich wyborach prezydenckich?
Byłem między innymi razem z Alainem Prostem w Komitecie Wsparcia Sportowego, który popierał kandydaturę Jacques’ a Chiraca
Czy nie jest pan znudzony ciągłym wygrywaniem?
Nie, to bardzo przyjemne uczucie. Zawsze mam potrzebę udowodnienia samemu sobie, że jeszcze mogę zwyciężać. Na tym polega sił charakteru. To bardzo osobiste od czucie. Zdaję sobie sprawę, że biorę udział w bardzo niebezpiecznej zabawie. Przez cały czas zagląda w moje oczy strach—Życzę wszystkim motocyklistom, aby kończy zawody w jak najlepszym zdrowiu.
Ostatnie pytanie: jak reaguj drogówka, kiedy łapie łamiącego przepisy drogowe Peterhansel?
Normalnie, jak na każdego kierowcę. Niestety, często mi się zdarza, że przekraczam dozwolą szybkość. Ale zawsze staram się płacić mandaty na bieżąco.
W nietypowej scenerii atlasu, ławeczki i hantli pogawędkę z mistrzem nad mistrzami w rajdach enduro uciął.