Forza Polonia!! czyli Polska siła- Jan Okulicz 1986

Foppolo ery wysoko w górach. 1650 m nad poziomem morza, a na miejsce próby crossowej trzeba dojść jeszcze 200. Cudowny zakątek włoskich Alp, serce i chluba Lombardii, koniec doliny Val Brembana, do której przyjeżdżają wszyscy mieszkańcy Bergamo na narty.

Do Foppolo od rana w dniu 13 września ciągnęły sznury  samochodów, mknęły motocykle – potężne BMW i Kawasaki, skromniejsze, ale bardziej zwinne Hondy rajdowe. Tu właśnie zorganizowano próbę crossową – ostateczny egzamin czterystu motocyklistów z 28 krajów. Nie jest to może olimpiada motocyklowa, ale na pewno potężne mistrzostwa świata To właśnie Sześciodniówka mordercza próba maszyn i ludzi.

W Foppolo, pomiędzy stacjami wyciągów narciarskich wywożących narciarzy na 2,5-3 tysiące metrów urządzono finały tej gigantycznej imprezy. Już nie tak jak dotychczas – wyścig indywidualny, ale taki normalny motocrossowy, z maszyną startową i sześcioma okrążeniami po 2 kilometry każde. Wały przeciwlawinowe posłużyły za trybuny, a pomiędzy nimi doskonale widoczni mknęli motocykliści.

Trzy Jawy, trzy Simsony to majątek polskiej drużyny w Trophy, czyli sprzęt Polaków, na którym pokusili się o powrót do lat najlepszych bywały doskonale wyniki, srebrne medale w Sześciodniówkach szwedzkiej Holenderskiej, gdy drużyna biało-czerwonych występowała dumna i szczęśliwa. Czas jednak nie stoi w miejscu a technika motocyklowa galopuje. Tak więc już rok temu w Hiszpanii Polacy dostali lanie. Ale w międzyczasie fabryka „Simson” wyprodukowała przecież model 80cm chłodzonej wodą a Czesi zrobili motocykl z centralnym elementem resorującym. Nie można powiedzieć, abyśmy mieli sprzęt beznadziejny. Już pierwszego dnia okazało się jednak, że ten, którym dysponują konkurenci jest o kilkanaście procent lepszy te kilkanaście procent, to właśnie zwycięstwo. Trener Mirosław Malec nie miał, niestety, wielkiego wyboru spośród zawodników, którzy też nie bili się o miejsce w drużynie. Postawił sobie trener zadanie zmieszczenia się w szóstce zespołów, co zdawałoby się leży w zasięgu możliwości. W hotelu „Tata”, w centralnym punkcie miasta, funkcjonował sztab polskiej grupy. Rozeznano trasę, rozpisano role dla menedżerów i zaczęło się.

Po niezbyt atrakcyjnym otwarciu, następnego dnia o 7 rano ruszyli na trasę.

ZACZĘŁA SIĘ jedna z najdziwniejszych Sześciodniowej Wszystkie silniki Polaków zapaliły w regulaminowej minucie i tak rozpoczął się spacer asfaltowymi drogami, krętymi i wąskimi, na których jednak swobodnie mieszczą się ciężarówki. Mało było bezdroży i łąk, dużo kamienistych, prostych holwegów, idealnych dla silnych i technicznie doskonałych maszyn, takich, jakimi dysponowali Włosi. Już niebawem okazało się, że nie ma spóźnień i że na szczycie Monte Paieto, czyli stacji narciarskiej Aviatico, próba wymyślona jest tylko dla gospodarzy, którzy zdawali się znać ją na pamięć. Dziesiąte miejsce Polaków po pierwszym dniu, to straszna niespodzianka dla trenera, zawodników i wszystkich, którzy oglądali ten nierówny bój. Na domiar złego Zbigniew Banasik silnie rozbił sobie kolano i bez interwencji doktora nie mógł kontynuować zawodów.

DRUGI DZIEŃ, a właściwie pogoda daje szanse Polakom. Leje deszcz. Im trudniej – tym lepiej dla nas. Chmury nad San Pellegrino i szczyty gór giną w szaro-białej wacie. Ponownie Aviatico, tyle że w odwrotną stronę. Starują na drugą pętlę i małe. klasy już ją zaczynają gdy okazuje się, że decyzją kierownika zawodów Tulio Maseriniego anuluje się całą pętlę. Spóźnili się dobrzy dotychczas jadący Czech i Niemiec . Ale przecież wiadomo, ze chodzi o 25 minut straty Ediego Orioli, jadącego w zespole narodowym, włoskim Trophy. Wstyd dla organizatorów, głosy protestu wśród zawodników, działaczy, dziennikarzy. Typowy zielony stół. Dla Polaków to silne uderzenie, bolesne. A Włosi na pierwszym miejscu, wiadomo już od drugiego dnia że będą tak organizować trasę, manewrować czasami, żeby nie oddać prowadzenia

DZIEŃ TRZECI jest jeszcze łatwiejszy. Zamiast próby crossowej – długi podjazd, poważnie faworyzujący silne motocykle. Polacy są wprawdzie już na miejscu ósmym za Francją a przed Anglikami, Holandią Austrią czy Kanadą ale o strefie medalowej nie ma co marzyć.

CZWARTY DZIEŃ od południa to „Dzień polski”. Przecież za rok Sześciodniówka w Jeleniej Górze. Są we Włoszech: wiceprezes PZM Andrzej Witkowski wojewoda jeleniogórski – Jakub Adamczyk, grupa działaczy obserwujących organizator zawodów.

Jak dotychczas – polska impreza jest jedynym oficjalnym spotkaniem. Goście przychodzą w nadmiarze, ale stół zastawiony, na czterech monitorach film o Jeleniej Górze zupełnie dobry, nagrodzony oklaskami. Można powiedzieć że właśnie tym dniu po dziewiętnastu ariach ponownie zaczęta się Polska Sześciodniówka

W PIĄTEK rajd msza w zupełnie nową stronę – próba oddalona, o 60 km, na górze Cava Pellini. Jest to próba niby prostą ale, niestety, straty Polaków nie do odrobienia Zbigniew Przybyła ustępuje swoim rywalom na próbie przyspieszenia i na obu próbach crossowych. Stefan Passeri i Giano Marco Rossi wygrywają na KTM 80 z Zbigniewem Przybyłą i to po 10 -15 sekund, chociaż Polak walczył na każdym metrze trasy.

Po czterech dniach brakuje nam do Francji na ósmym miejscu 150 punktów. Na razie jest to strata nie do odrobienia

PRZEDOSTATNI dzień zawodów. Ponownie Cava Pellini, tyle że w odwrotową stronę. Tłumy Włochów dopingują „Forza Italia„, my myślimy „Forza Polonia„. Ale jak tu dopingować, gdy Kasperek złapał trzy minuty spóźnienia ponieważ zaczepił nogą o kamienie i wykręcił ją boleśnie w stawie kolanowym zawodnik który nie może w nawrocie podeprzeć się nogą nie ma szans na wynik Okazuje się również, że Staszek Olszewski nie przelał gaźnika i tym samym nie zapalił w czasie regulaminowym. Kolejne punkty kamę. Najlepszy dotychczas, najrówniej jadący Gancewski, jak na złość w piątym dniu przewraca się na obu próbach.

DZIEŃ SZÓSTY Motocross. Po raz pierwszy starują wszyscy razem. Większość motocyklistów do rajdów trafiła z motocrossu, więc to dla nich nic nowego. Zbigniew Przybyła wychodzi z maszyny startowej ósmy, lub dziesiąty i z każdym okrążeniem przebija się do przodu. Kończy trasę na czwartym miejscu.

Co kilka minut starują kolejne grupy. „Ganc„ 125cm – w potężnym karambolu: Polak leży i traci cenne sekundy. Jest za chwilę dwudziesty drugi, ale goni rywali zawzięcie. Do mety dojeżdża czternasty. Dla niego to jednak kolejny złoty medal. W sześciodniowej, zwanej mara tonowej imprezie dostaje taką pamiątkę każdy, kto zmieści się w 110 procentach punktów zwycięzcy. „Ganc„ ma 8 medali w dziewięciu Sześciodniówkach. Bije go tylko trener Malec, który w dwunastu zdobył 9 medali.

Po każdym przejeździe w publiczność leci grad kamieni. Z kolejną grupą rusza Piotr KasperekMalec macha biało-czerwoną flagą a dziewiętnastolatek jakby dostał skrzydeł. Trzeci po starcie. Brawo Dojeżdża do mety szósty, ale jak na tego młokosa wynik to doskonały.

W jednej klasie i grupie startują Stanisław Olszewski ,Ryszard AugustynOlszewski wystartował z drugiej linii i nieco spóźnił start przez Amerykanina który .został w maszynie startowej. Augustyn zaś jedzie na piętnastym miejscu i przesuwa się jakby wśród zawodników, potem jednak znowu straci kilka miejsc z powodu dwukrotnego upadku. Olszewski, którego to chyba ostatnia Sześciodniówka, ze smutkiem powie: „Żeby ta nasza Jawa miała ten silnik i 20 kilogramów mniej”.

Zakończyły się zawody. Polacy zajęli przyzwoite miejsce – w środku stawni niema tragedii, nie ma nie ma powodu do radości.

Kraj, który nie produkuje motocykli i nie ma środków na zakup najnowszego sprzętu za granicą, me ma też podstaw do medalowych oczekiwań.

Była niegdyś grupa dobrych zawodników – były zwycięstwa. Teraz coraz trudniej namówić kogokolwiek do udostępnienia sprzętu. Nijakie szanse w przyszłym roku daje Polakom własny teren. Ale ani trener Malec, ani działacze z Jeleniej Góry nie chcieliby przecież wygrywać metodami Włochów. Można powiedzieć, że Włosi, ratując swój sukces, przesunął. nas o dwa – trzy miejsca do tylu.

Polacy w starym, dziewiętnastowiecznym, kurorcie – San Pellegrino Terme, rzuconym pomiędzy góry, stali się pod koniec zawodów ośrodkiem zainteresowania. Pytano o zakwaterowanie, wizy, teren. Za rok wszyscy spotkają się w Polsce

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *