Darcie wióra- Jan Okulicz 1985
Jawa 500 jak czołg idzie pod górę o stromiźnie nasypu Kolejowego Ba!. Nawet lepiej, ponieważ czołg może odpaść, stracić oparcie dla gąsienic, zaś człowiek na motocyklu z potężnym silnikiem – jeśli dobrze rozmieści ciężar ciała pomiędzy kotem przednim i tylnym – może wjechać nawet na Giewont
Motocyklista alpinista Ryszard Gancewski z małą zręcznością wyszukuje kołem Simsona nierówności, od których mógłby są odbić i przeturlać na następną półkę skalną. Rysiek z Kajków pod Ostródą mówi o Masywie Centralnym. Pirenejach czy Bergamo ze swobodą właściwą bywalcom wielkiego świata W cyrku Malca przejeździł już prawie dziesięć lat pod nieobecność Stanisława Olszewskiego i Zbyszka Kłujszy on jest profesorem, który ma prawo młodych postać po kanister z paliwem, spojrzeć karcąco na brudny silnik motocykla Gdyby kiedykolwiek chciał spojrzeć w stronę jakiej kol wiek uczelni, byłby wspaniałym pomocnikiem Mirosława Malca jedynego liczącego się trenera w naszym balansującym na linie motocyklizmie. Srebrny medal mistrzostw świata w każdej dyscyplinie pierwszej sportów olimpijskich owocuje w roku następnym nowszym sprzętem luzem finansowym propozycjami, strojami nie motocyklach! Po sukcesie w Holandii z miesięcznym opóźnieniem odbyło się buzi, łapa i wyjazd na leczenie do Ciechocinka. Statutowa baza jesienna, pojem, albo przedtem, dla potrzebujących szpitale łóżeczko u zaprzyjaźnionego chirurga.
Dobrze jelit znajdzie się wariat, który poza skalpelem, zgodzi są podać na punkcie kontroli czasu z wiaderkiem wody z sorbowitem, kanapką i benzyną. Bo w gromadce menedżerów udających się za tak zwaną imprezę główną czy Sześciodniówkę poza kilkoma oprawny. fizycznie fachowcami większość menadżerów zawodny określają jako krawaciarzy. Pół roku minęło i znowu rajdy.
Na Rajd Świętokrzyski a zarazem Puchar Pokoju i Przyjaźni przyjeżdżają wszyscy traktujący rajdy szybkie poważnie. Właściwie wiadomo, że maszyny włoskie, hiszpańskie, niemieckie, japońskie są szybsza na motocrossach i jedyna szansa dla wiodących w RWPG przemysłów motocyklowych Czechosłowacji i NRD. to te zawody, w których trzeba jechać po kilkaset kilometrów dziennie w terenie trudnym. Być upartym, konsekwentnym i sprawnym. Dlatego cztery fabrycznie przygotowane Simsony i jedna Jawa trafiły do rąk Polaków.
Dopiero w przed dzień startu spod plandeki ciężarówki IFA wyjrzały Simsony. Te same, na których jechali w Sześciodniówce. W opinii zawodników gorsze nieco maszyn a zawodników pracujących w zawadach Simson Shul. Narzekania nie były zbyt poważne, gdyż, pomimo tych różnic, Olszewski , Gancewski , czy miody Przybyła nie ustępują nadmiernie na próbach specjalnych swoim kolegom i z pewnością nie najszerszy to problem .
Nieco inaczej było z Serwinem .Krzysztof aż przysiadł z wrażenia gdy z ogromnego autobusu z napisem „Skoda” wyciągnie nowiutką Jawę 500 z centralnym układem resorowania tylnego koła. Takich motocykli dla rajdowców zespołu Jawy zrobiono zaledwie pięć i jedną z nich oddano Polakom. Natychmiast wiec zaczęły się jazdy próbne.
Krzysztof Serwin, człowiek już dojrzały i ceniący sobie sprzęt bez chwili czekania wrzucił na siebie stare skórzane spodnie treningowe, hełm, kurtkę i pomknął w góry na trening. Co pół godziny przyjeżdżał stawiał przy czeskich serwisantach regulował gaźnik zmieniał przekroje dysz, dokręcał latający łańcuch i ruszał ponownie na kamienistą trasę. Na podwórku zjazdu w Chęcinach.
Polska grupa szykowała maszyny starszej generacji i gorszej jakości do zawodów następnego dnia. Trener Mirosław Malec czekał aż pojawi się motocykl dla jednego z zawodników skoro człowiek się zjawił dobrowolnie czekał na brakujące dowody rejestracyjne i na to ze młody zawodnik Piotr Kasperek otrzyma ze swojego klubu wytyczne czy ma jechać na sześciodniówce…..Sytuacja kadrowa w rajdach szybkich nie jest najlepsza Trener Mirosław Malec zwany rożnie w środowisku motocyklowym od przezwisk komplementujących do epitetów jest z pewnością generałem bez wojska. Dwóch czy trzech zawodników z warszawy również jest pod jego stałą opieką a nie wspomnę o tych najlepszych rozrzuconych po Polsce. Od lat trwa konflikt rajdowców z motocrossowcami . Dobry zawodnik w motocrossach ma ogromną szanse stać się wyśmienitym rajdowcem. To są właśnie ci sami ludzie 40 minutowy cross jest wspaniałym widowiskiem a kilkudniowy rajd wspaniałą przygodą. W crossach nie jesteśmy najlepsi z powodów sprzętowych, szkoleniowych czy po prostu finansowych. W rajdach dość regularnie odnośmy sukcesy. Nie zmienia to sytuacji w której co pewien czas dają się zauważyć małpie złośliwości. A to brak motocykla , zwolnienia, zgody, delegacji, transportu. Ludzie w klubach sekcjach crossowych boją się, że ich wychowankowie doznać mogą fizycznego szwanku lub zauroczenia rajdami i przestać robić dla nich punkty. Albo nie daj boże tworzyć dla nich argumentacje do podróżowania za granicę. Na motocrossie w Czerwonce trener kadry Mirosław Malec ustalał z przedstawicielami klubów warunki i zasady współpracy z poszczególnimi zawodnikami. Nie minęły dwa, trzy dni i powoła kontrahentów. Młodzi ludzie z Bielska, Grodkowa, poznania czy Gdańska chcą jeździć z Malcem . Docent „Łysy „czy jak go między sobą nazywają jest po prostu doskonałym handlowcem i umie rozmawiać z zawodnikami.
Rzeczywiście wszyscy razem mogliby pewnie dostarczyć zwolnienia lekarskie jak niegdyś robili to rajdowcy- obserwatorzy, czyli ci co jeżdżą rajdy po schodach i przyczepach lecz żadnemu z zawodników którzy pojawili się Chęcinach taka myśl nie powstała w głowie. Raczej rwali się do jazdy i chłonęli przepisy wykładane przez Gancewskiego. Cierpliwie powtarzającego ile czasu mają na uruchomienie motocykla, co znaczy pomoc z boku gdzie wolno uzupełniać paliwo . Najważniejsza zasada Ganca wszyscy mają wpojoną w duszę. I Jacek Czachor i Piotr Kasperek i jeszcze kilku wiedzą za na próbach czyli kawałkach motocrossu wplecionych w rajd trzeba dawać wióra czyli odkręcać gaz, dusić skoki i raczej przyspieszać niż zwalniać i dlatego Jacek Lonka na składanym w ostatniej chwili motocyklu jechał doskonale na ile sprzęt pozwalał. 17 letni Piotr Kasperek młodzian niby delikatny i słaby fizycznie przejechał na urwanym amortyzatorze dziesiątki kilometrów. Nie załamał się defektami gum i po prostu spisał się na medal. A to przecież są jeszcze inni i to utalentowani Piotr Jarczyński z Korony Kielce czy jego klubowy kolega Dariusz Stopa. Obserwacja przygotowań do Pucharu Pokoju i Przyjaźni czyli w skrócie PPiP budzi zdziwienie. Gdzie jest wieloosobowa komisja którą spotkałem na wielu sześciodniówkach? Gdzie ci ludzie poziomie życzliwi i uśmiechnięci? W Kielcach na tym małym zgrupowaniu nie było nikogo . Lekarz i mechanik już nie mieli tyle czasu zęby obsłużyć Mirosława Malca i jego ludzi do końca i nie można mieć o to pretensji. Widziałem przyjazdy Czechów i zawodników z NRD odjazd Węgrów którzy autobusem z całym sprzętem został zatrzymany na granicy i nie było nikomu w tej sprawie interweniować. Sprawność organizacyjna Mirosława Malca przypomina teatr jednego aktora na przyspieszonym filmie .Kursował pomiędzy recepcją a magazynem podkładek czyli bagażnikiem swojego samochodu. Bocheńcem gdzie była baza imprezy próbami w Bolminie. Dobrze że już w jury byli dwaj Polacy ponieważ miejscowi organizatorzy nie dokładali jakoś serca i starań.
Do sześciodniówki jest jeszcze sporo czasu. Współpraca z producentami motocykli Jawa i Simson układa się nie najgorzej. Był mały dystans na tle ogumienia ale jakoś szybko nawiązano porozumienie. Szefostwo Sim sona jest zadowolona z jazdy Polaków. Czesi liczą na dewizowe wsparcie ze strony PZM który ma jakieś konto dewizowe ale w końcu poradzili sobie sami i bardzo dobrze. Mirosław Malec pomimo pewnego wrodzonego malkontenctwa jest dobrej myśli. Dwóch nestorów rajdowych Stanisław Olszewski i Zbigniew Kłujszo kupiło sobie z własnych uciułanych pieniędzy po doskonałym KTMie czyli Austriackich motocykli najwyższej klasy. Do Hiszpańskiej sześciodniówki przygotowują się indywidualnie .Niedługo czeka ich zresztą sportowa emerytura więc niech chłopaki próbują szczęścia. Jest jednak znacznie większy problem Polska dostała zgodę na zorganizowanie sześciodniówki. Od czasów wspaniałych rajdów tatrzańskich takiej imprezy w naszym kraju wiedzących motocykli nie było. Gdzie ją zrobić jakimi siłami? Potrzebny jest komputer, armia ludzi wytyczenie dokładnie tras, załatwienie zakwaterowania, sponsorów. Już niebawem należy rozesłać programy ze szczególnym projektem trasy a dotychczas nie wiadomo gdzie ona będzie przebiegać. W Zakopanem, Kielcach czy może? Na sześciodniówkach rozegranych jesienią wielu Hotelarzy zarabia niezły grosz mają też koncerny naftowe. Możliwe i na motocyklowym sporcie po raz pierwszy zarobi coś Polska.. ale to trzeba myśleć teraz….