Cały czas bytem optymistą- Tomasz Szmandra 1996

WYWIAD z Januszem Kwartą, szefem polskiego zespołu startującego w ostatniej ISDE.

Panie Januszu, niektórzy powątpiewali, że ten start w ogóle aojdzie do skutku, a wy tym czasem zajęliście niezłe 8. Miejsce podczas 71. Sześciodniówki w Haemeenlinnie.

Rzeczywiście wielu było takich, którzy już spisali nas na straty. Ja jednak byłem cały czas optymistą i wierzyłem, że nasz tercet dojedzie do mety. Gdyby nie pech, to moglibyśmy być nawet w pierwszej piątce, ale i tak ósma lokata na 43 sklasyfikowane kluby to chyba niezły wynik.

Jak to się stało, że pojechaliście tylko wy, to znaczy zespół PZM Warszawa?

W pierwszej wersji, oprócz klubowego, miał jechać także zespół Juniorów. Niestety, rezygnacje Zbigniewa Przybyły i Andrzeja Tomiczka znacznie skomplikowały tę sytuację i postanowiliśmy wysłać do Finlandii tylko trójkę zawodników zgłoszonych, jako PZM Warszawa.

Rzeczywiście była szansa na lepszy wynik?

Sądzę, że tak. Już na początku imprezy zaskoczono nas zmianą czasów na „C”, podczas gdy my mieliśmy rozpiskę na czasy „B”. Nim się zorientowaliśmy Maciek Wróbel złapał 7 minut kary za zbyt wczesny wjazd na Punkt Kontroli Czasu. Bartek Krywult złapał „kapcia”, natomiast Bartłomiej Bembenik miał problemy ze swoją Husqvarną. Od trzeciego dnia zaczęliśmy atakować i najpierw awansowaliśmy na 12., Następnie na 9. Miejsce. Od tego momentu cały zespół jechał bardzo dobrze, a podczas finałowego motocrossu jeszcze bardziej zaznaczyliśmy swoją obecność. Wróbel prowadził przez połowę wyścigu grupy B, a na mecie zameldował się, jako trzeci tuż za Krywultem.

Jak Pan ocenia trasę skandynawskiej Six Days?

Była zdecydowanie trudniejsza niż ta w Jeleniej. Szczęście, że nie było większych opadów, bo ta niezwykle kamienista, z mnóstwem korzeni, trasa byłaby niesamowicie śliska, a to mogło oznaczać dla zawodników ryzyko poważnych kontuzji.

Ile osób liczyła polska wyprawa do Haemeenlinny?

Trzech zawodników plus trzy osoby z obsługi. Był to trener Jacek Czachor, lekarz Michał Palika i ja. Było nas jednak zdecydowanie za mało i nie mogliśmy prawidłowo zabezpieczyć

Ponad 150-kilometrowej trasy jednego okrążenia. Wszystko jakoś funkcjonowało tylko dzięki polskim kibicom, którzy tani przybyli. Rodzina Sikorą w z Kielc, Tadeusz Bembenik mieszkający w Stanach Jacek Niemkiewicz a także wielu innych tam spotkanych sympatyków tego sportu włożyło swój wkład w ten nasz skromny sukces na Sześciodniówce.

A kiedy nadejdą lata, gdy znów będziemy w czołówce World Trophy?

Niestety, chyba nie prędko, Ale, żeby tego dokonać musimy postawić na młodych ukierunkować się na stworzenie dobrego zespołu mogącego powalczyć w Junior Trophy W tej chwili chyba nie stać nas na więcej. Moim zdaniem wyniku z Finlandii nie musimy się wstydzić, gdyż jest on odzwierciedleniem obecnego stanu polskich rajdów enduro.

Dziękuję serdecznie za rozmowę.

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *