Dobrzy na Błoto 68 ISDE ASSEN Holandia 11-16.10.1993
W odróżnieniu od rajdów, samochodowych, jakakolwiek pomoc na trasie jest niedopuszczalna. Zawodnik musi sam dokonywać wszelkich napraw i korzystać tylko z tych części i narzędzi, jakie ma ze sobą lub jakie ma serwis w strefie kontroli czasu. Polskie zespoły startują w tej imprezie od 1947 r Największe do tej pory osiągnięcie to drugie miejsce, czyli wicemistrzostwo świata w najbardziej prestiżowej nagrodzie World Trophy w 1984 r oraz drugie miejsce w 1991 r w klasyfikacji Junior Trophy (do 23 lat) w Povazskiej Bystrzycy. Nikt się nie spodziewał, że w 1993 r będzie tytuł mistrzowski. Sukces w najbardziej nieoczekiwanym momencie. I w dramatycznych warunkach. Posłuchajmy co mówią bohaterowie 68 Sześciodniówki Motocyklowej, czyli „sześciu wspaniałych” i ich opiekunowie.
Mirosław Malec — menedżer
Startowałem w kilkunastu Sześciodniówkach, lecz z taki-mi ciężkimi warunkami i takim… bałaganem się nie spotkałem. Po pierwszym dniu odpadło kilkudziesięciu uczestników, a spóźnienia przekraczały dopuszczalny godzinny limit — niektórzy dobrnęli po przeszło trzech godzinach. Paru czołowych i utytułowanych zawodników stawiło się na posiedzeniu jury i zagroziło, że jeśli w drugim dniu nie będą obowiązywały czasy C (wydłużone) i nie zostaną dopuszczeni wszyscy, którzy odstawili motocykle do zamkniętego parku maszyn, nastąpi strajk. Jury poważnie potraktowało groźbę. Następnego dnia rozluźniono limity czasowe. Włosi wyrywali sobie włosy z głowy, bo jeden z zawodników World Trophy bardzo spóźniony, nie wprowadził maszyny do parku. Zespół zaliczany do faworytów już po pierwszym dniu zdekompletowany! Dziwię się, że tak
doświadczony działacz, mistrz świata z 1984 r Gerrit Wolsink zdecydował się na czasy A (najkrótsze), gdy lało i teren był rozmiękły. O bałaganie organizacyjnym niech świadczy fakt — jeden z wielu — że na moich oczach punkt kontroli czasu i strefę ser-wisów na skrzyżowaniu przestawiano trzy razy! Komisarze nie wiedzieli skąd nadjadą uczestnicy! Nie muszę dodawać jakie to wywołało zamieszanie. Podobnych potknięć nie licujących z rangą imprezy było bez liku.
Maciej Wróbel Moto TM 80 cm BKM Bielsko Biała
Drugie okrążenie pierwszego dnia. Nie zgadzają mi się kilometry. Start do ekstra testu. Na pierwszym okrążeniu poznawaliśmy ten odcinek, zapamiętywaliśmy zakręty, trudniejsze momenty, dziury, garby. Teren trudny, mokry piach. Po przejechaniu ponad pięciuset zawodników głębokie koleiny. TM pracuje na wysokich obrotach. Boję się, że może zabraknąć paliwa. Gdy silnik przerywa, wiem, że to właśnie się stało. Do mety zostaje jeszcze ok. 5 km Pcham motocykl, wyprzedzają mnie wszyscy z mojej klasy, potem Rencz, Tomiczek, Augustyn. Nie mogą mi pomóc. Po paru minutach, choć zimno i leje deszcz, jestem cały spocony. Po kilometrze zaczynam odczuwać zmęczenie Brak tchu, coraz trudniej utrzymać motor czuję mięśnie ramion, nóg. Innego wyboru nie mam jak tylko pchać aż do mety. Tam jest serwis. Nie ma czasu na odpoczynek, liczą się sekundy Nie wolno mi się spóźnić więcej niż godzinę Jedna minuta więcej i dyskwalifikacja, a przecież tylko zespół w komplecie ma szansę czołową lokatę. Gdy wreszcie widzę metę, oddycham z ulgą. Tankowanie i w drogę. Ze zmęczenia nie mogę utrzymać kierownicy. Drugi dramatyczny moment trzeciego dnia. Najciaśniejszy odcinek i zaciera się silnik. Trzeba wymienić tłok. Ze zdenerwowania trzęsą się ręce, czas biegnie nieubłaganie. Wiem, że mój los wisi dosłownie na włosku. Wpadam na PKC spóźniony o 58 min. Go za ulga. Jadę dalej.
Marek Dąbrowski Moto TM 80 AMK Pałac Młodzieży Warszawa
Startuję zaledwie od trzech lat. Sześciodniówka—to impreza, o której marzyłem, ale jeszcze w połowie roku nie myślałem, że marzenie się spełni. Każdy dzień w Assen przynosił mi mocno stresujące przeżycia. Pierwszy start i od razu tak ciężkie warunki. Jechałem poniżej możliwości, obawiałem się defektu delikatnego TM nie jestem tak dobrym mechanikiem jak bardziej doświadczeni koledzy. Dopiero w końcowym crossie, rezultaty którego już nie miały znaczenia — byliśmy mistrzami — nie żałowałem motoru. I nic się nie stało. Obawa popełnienia błędu wisiała nade mną przez cały czas trwania imprezy. Najbardziej jestem zaskoczony, że wytrzymałem kondycyjnie. Po złamaniu ręki przez trzy miesiące nie siedziałem na motocyklu. Przygotowywałem się krócej od kolegów, lecz nie zawiodłem. Z tego się bardzo cieszę.
Wiktor Iwański Moto TM 80 cm Automobilklub Głogów
W normalnych warunkach wymiana tłoka nie przedstawia większych trudności. Gdy drugiego dnia zatarłem w TM silnik, wymiana mnie przeraziła. Zimno, deszcz, motocykl brudny, a przecież nie może dostać Się do środka nawet ziarnko piasku! Jak w takich warunkach zachować czystość? Wpadam w panikę. Na szczęście pojawia się Ryszard Gancewski. Robię wszystko pod jego dyktando. Co chwila patrzy na zegarek, podaje mi, ile jeszcze czasu zostało. Minuty biegną szybko, jeszcze trzeba przejechać kilkanaście kilometrów do PKC, a nie mogę się spóźnić więcej niż 60 min. Oddycham z ulgą, gdy złożony silnik TM zapala. Teraz do przodu, szybko, lecz z uwagą, żeby nie przeszarżować, upaść, uszkodzić motocykla. Udaje się, choć kosztuje mnie to wiele nerwów.
Wojciech Rencz Moto TM 125 cm Automobilklub Głogów
Czwartego dnia przed odstawieniem motocykla do parku maszyn TM nie chce odpalić. Prawdopodobnie zatarty silnik. Trzeba rano wymienić tłok. Czy zdążę wjechać na najbliższy PKC przed dopuszczalnym limitem spóźnień? Mam już karne minuty. Jestem po szkole mechanicznej, trochę się znam na silnikach, ale co innego praca w warsztacie, co innego w warunkach polowych, gdy wszyscy patrzą na ręce. Polski zespół prowadzi na pewno komisarze będą mnie bacznie obserwować. Wszelka pomoc poza podaniem narzędzi i słownym instruktażem jest zabroniona. Udało mi się wszystko zrobić w ciągu 27 minut. Na PKC wjechałem z zapasem… jednej minuty! Tylko 60 sek. dzieliło mnie od wyeliminowania z Sześciodniówki, a zespół od zdekompletowania, co oznaczało, że tytuł mistrza świata zdobędą Irlandczycy. To dla mnie najdramatyczniejszy moment. W przeciwieństwie do kolegów nie narzekam na trudy. Oczywiście nie było łatwo, ale mnie trudniej było w Australii. Trzy dni jeździłem z kontuzją nogi, ledwo mogłem zejść z motocykla.
Andrzej Tomiczek Husqvarna WR 250 Automobilklub Głogów
Czwarty dzień Zimno pada. Jestem tak skostniały, że nie czuję motocykla, nie prowadzę tak precyzyjnie jak powinienem. Po raz pierwszy jadę w kl. 250 cm, Husqvarna jest dość ciężka. Zdaję sobie sprawę, że innym też nie jest ciepło, lecz mnie szczególnie chłód daje się we znaki. Zwłaszcza marzną palce. Nie można założyć podwójnych rękawic jak dwóch par spodni czy koszul i kurtek. Grube rękawice uniemożliwiają precyzyjne operowanie manetką gazu, sprzęgłem i hamulcem. Gdy teren pozwala, raz jedną raz drugą dłonią biję się dla rozgrzewki po udach. Takich chwil jest niestety mało. Trasa ciężka, dwoma rękami ledwo można utrzymać kierownicę. Jeśli ze względu na warunki nie anulują drugiego okrążenia, chyba nie wytrzymam — myślę, drżąc z zimna. Męczę się parę godzin, dojeżdżam na metę pierwszego okrążenia tak sztywny, że nie mogę o własnych siłach zsiąść. Koniec męczarni, drugie okrążenie odwołane! Wkrótce nowina, która po-zwala zapomnieć o wszelkich trudach. Obejmujemy prowadzenie!
Ryszard Augustyn Husqvarna WR 360 cm RTM
Zerwanie łańcucha jest częstym defektem, lecz zerwanie wraz z urwaniem części stalowej zębatki niezmiernie rzadkim. A to właśnie przydarzyło się w mojej Husqvarnie 360 cm pierwszego dnia. Do tego łań-cuch się tak zaklinował, że na wymianę straciłem aż 29 minut. Ciężko było każdego dnia. Nie tylko wyczerpująca trasa, lecz padający deszcz, zimno, mocno wyśrubowane czasy A, gdy nawet B byłyby trudne do uzyskania. Błąd organizatorów, za który musieli zapłacić anulowaniem wszystkich spóźnień pierwszego dnia. Dla mnie był to start pod względem trudności porównywalny z pierwszą moją Sześciodniówką w 1980 r. w Brioude we Francji oraz w 1983 r. w Anglii, gdzie zajęliśmy czwarte miejsce. Tam jednak nie było tak dżdżysto i tak zimno. Ale właśnie takie, trudne warunki stworzyły nam szansę na końcowy sukces. Nie błyszczymy tak jak np. Włosi, dobrzy tylko w łatwiejszym terenie. Gdy naprawdę trudno, nie wytrzymują i ich wyżyłowane silniki, i oni sami.
Ryszard Gancewski Trener
Co może czuć trener, który w pierwszym roku pracy zdobywa mistrzostwo świata? Radość i dumę z sukcesu. Zdaję sobie sprawę, że nie byłby on możliwy, gdyby nie lata pracy na tym stanowisku Mirosława Malca, za ucznia którego się uważam. Bez szkoły jaką od niego dostałem i dostali wszyscy zawodnicy, nie byłoby tego sukcesu. Startowałem w piętnastu Sześciodniówkach, ta była chyba najcięższa, przede wszystkim ze względu na warunki atmosferyczne. Bardzo rzadko się zdarza, aby organizator skracał trasę, powiększał limit spóźnień. Mimo to ponad połowa uczestników nie osiągnęła mety. To o czymś mówi Sprostanie tym trudnościom przez naszych, w większości bardzo jeszcze młodych Iwański ma dopiero 19 lat, a Sebastian Krywult, jadący tylko w konkurencji indywidualnej — niespełna 17, dobrze świadczy i o ich umiejętnościach, i kondycji psychicznej. Warto przypomnieć, że Iwański i Rencz — to zawodnicy z zespołu Junior Trophy sprzed dwóch lat, który na Sześciodniówce w Povazskiej Bystrzycy zajął trzecie miejsce. Szkoda, że PZMot nie ma pieniędzy, aby młodzi zawodnicy walczyli o to trofeum w każdej Sześciodniówce. A jest szansa na dobre miejsce i w tej kategorii
Wyniki 68 Sześciodniówki, Assen, Holandia World Trophy
1 Polska 33082,89
2.Irlandia 40072,52
3.Holandia 48763,05
Junior Trophy
1 Holandia 4575,17
2.Francja 5656,10
3.Czechy Słowacja 12620,45
Polacy uczestniczyli w Sześciodniówkach 41 razy. Nagroda World Trophy do 1967 nazywała się International Trophy, a Junior Trophy do 1985 zwano Srebrną Wazą. World Trophy zespoły 6-osobowe na motocyklach minimum czterech klas Junior Trophy (do lat 23) 4-osobowe zespoły na motocyklach co najmniej dwóch klas. W obu klasyfikacjach występują zespoły narodowe, po jednym z danego kraju