Nieudana próba przed Sześciodniówka Rajd Podhalański B. Koperski 1967
W związku z motocyklową Sześciodniówką FIM, która odbędzie się u nas w drugiej połowie września. Br. (15-22), nie zorganizowano w tym sezonie tradycyjnego Międzynarodowego Rajdu Tatrzańskiego. W tym samym jednak czasie, w drugiej połowie lipca br., rozegrano trzydniowy Rajd Podhalański, który poza tym, że byt drugą eliminacją Mistrzostw Polski w rajdach szybkościowych, stanowił też obiekt zainteresowania wszystkich działaczy związanych z przeprowadzeniem Sześciodniówki. Trzydniowy Rajd Podhalański miał być generalną próbą „olimpiady motocyklowej”, ostatecznym wypróbowaniem środków i możliwości organizatorów, ich sprawności w działaniu miał być ponadto przeglądem wartości sportowych czołówki naszych rajdowców, z której wyłonione zostaną składy reprezentacyjne na Sześciodniówkę i egzaminem już wytyczonych tras i czasów ich przejazdu. To wszystko było pięknie zaplanowane w projektach. Trudno jednak nazwać Rajd Podhalański sprawdzianem przed Sześciodniówką. Szeregu elementów tego sprawdzianu nie można było zrealizować, trudno, więc w tej chwili jasno stwierdzić, czy organizacyjnie uda się wybrnąć jakoś z dopustu bożego, jakim okazała się dla działaczy motocyklowa impreza gigant. Rajd Podhalański jeszcze raz ujawnił typowe dla rajdowego sportu słabości, z którymi działacze od kilku jut latanie mogą się jakoś uporać. Spróbujmy wyliczyć słabe strony przygotowań do Sześciodniówki i to, co naszym zdaniem powinno przyczynić się, choć w pewnym stopniu do sprawnego jej przeprowadzenia. Sędziowie — temat niekończących się dyskusji wśród działaczy, którzy w wielu przypadkach też są członkami kolegiów sędziowskich w Polskim Związku Motorowym. Nie ma, czego ukrywać z rozmów z członkami niektórych komisji sportowych wynika, że istnieją między arbitrami a zespołami aktywistów sportowych pewne rozbieżności dotyczące sposobów rejestrowania wyników i rozumienia przepisów regulujących dyscypliny motorowe.
Z obserwacji Rajdu Podhalańskiego nie możemy niestety wysnuć optymistycznych prognoz, co do sposobu sędziowania Sześciodniówki. W wielu przypadkach sędziowie nie byli zdecydowani w kwestii interpretacji regulaminów, które notabene, też nie zawsze są wzorem przejrzystości. Dochodziło do tego, że były przypadki wykraczających poza regulamin napraw motocykli, które dokonywano… Pod czujnym okiem sędziów. Narzekano na lekceważący stosunek niektórych zawodników do autorytetu sędziowskiego, lecz sarni byliśmy świadkami niewłaściwej postawy obsługi punktu kontroli czasu wobec rajdowca, który podjeżdżając do zegara chciał się upewnić, czy nie wjedzie za wcześnie (a za to punkty karne) i prosił o podanie aktualnego czasu, bo z miejsca, gdzie stał trudno było odczytać wskazania zegara. Nikt z obsługi PKC nie był łaskaw odpowiedzieć, strofowano natomiast zawodnika, że jego pytanie jest wręcz…. Arogancją wobec panów sędziów. Może by, więc winnych napiętej czasem sytuacji między sędziami a zawodnikami poszukać wśród tych pierwszych. Jeśli bada na Sześciodniówce zażalenia na pracę zespołów sędziowskich nie będziemy się zbytnio dziwić, chyba, że ci, o których tu mowa, ulegną czarowi cudzoziemskości zawodników zagranicznych. Udała się natomiast próba obliczania wyników przy pomocy maszyn liczących.
Po pewnych poprawkach sposobu liczenia jest nadzieja, że nie powinno być z tym kłopotów na Sześciodniówce. Sprawnie działać też będzie aparatura pomiaru czasów sprowadzona ze znanej szwajcarskiej firmy Longines.
Trasy Rajdu Podhalańskiego pokrywały się z tymi, po których jechać będą startujący w Sześciodniówce. Tu opierać się musimy na opiniach zawodników startujących w Podhalańskim. Z ich wypowiedzi wynika, że trasy te są sportowo ciekawe, lecz niezmiernie trudne do przejechania w wyznaczonym czasie. Mówili to na podstawie własnych doświadczeń, z których najprzykrzejsze spotkało K. Jakubowskiego: już pierwszego dnia doznał on dość groźnej kontuzji obojczyka. Inni nie wytrzymywali kondycyjnie, kilku rajdowców wycofało się wskutek uszkodzeń motocykli. Dla jasności dodajmy, że w czasie trwania Rajdu Podhalańskiego niemal bez przerwy świeciło słońce, trasa, więc nie obfitowała w śliskie podjazdy lub spadki i błotniste pułapki.
I jakkolwiek przygotowano „mokra” wersję czasów przejazdu tras Sześciodniówki wydaje sic, że będzie ona we wrześniu przejeżdżana tylko dla zdecydowanie dobrych zawodników: słabsi będą odpadać już na początku. Ale nie należy zapominać, że Sześciodniówka jest impreza dla najlepszych motocyklistów i najsprawniejszych motocykli. Te ostatnie uwagi nie pozwalają wysnuwać optymistycznych prognoz dotyczących wyników końcowych naszych rajdowców na Sześciodniówce. Mimo że brakowało kilku z grupy najlepszych (w naszych warunkach) zawodników, pozostali z tej „czołówki” potwierdzili brak jakichkolwiek zmian na lepsze w formie. Nie wnikając w szczegóły, stwierdzamy, że poza Frelichern, Pieczarą, Urbaniakiem i może jeszcze kilku innymi, pozostali nasi kadrowicze nie spełniają warunków zaliczenia ich do grupy pewniaków; nie wytrzymują kondycyjnie, nie mają przygotowanych do rajdu motocykli, a już wszyscy, nie wytaczając tych najlepszych (w naszych warunkach), nie znają podstawowych zasad jazdy w rajdzie. To nie przesada no. Dwóch z grupy kadrowiczów, którzy na próbie przyspieszenia, w jej końcowej części, rozpaczliwie hamowali, choć w regulaminie napisano wyraźnie, że meta tego rodzaju próby jest lotna. Byliśmy świadkami nieudolnego wyliczania czasu przejazdu, choć czynność ta sprowadza się do prostego arytmetycznego działania, jakim jest dodawanie.
Lekceważenie uważnego czytania regulaminów powoduje też bardziej groźne następstwa. Podczas gdy niewłaściwe wykonywanie prób lub nieumiejętność liczenia czasu odbija się li tylko na wyniku sportowym, to np. nieznajomość przepisu regulaminu sportu rajdowego, dotyczącego zachowania się rajdowca na drogach publicznych może przynieść tragiczne skutki. Jeśli do tego jeszcze nie doszło to zasługa chyba szczęśliwego zbiegu okoliczności, bo widywaliśmy na Rajdzie Podhalańskim (i w innych też) wytworzone właśnie przez zawodników groźne sytuacje na drogach, pełnych przecież w tym czasie wycieczkowych, urlopowych i weekendowych pojazdów; niektórzy rajdowcy nie respektują regulacji ruchu przez milicjantów, wyprzedzają już nie na trzeciego, a w czwartej, równoległej z innymi pozycji na drodze itd. Wszystkimi tymi sprawami, oprócz zasadniczych sportowych, zajmowali się działacze na zgrupowaniu zawodników po Rajdzie Podhalańskim. W planie były: próby wdrożenia im założeń taktycznych na rajdzie, powtórka regulaminów i wreszcie nauka… Czynności obsługowych przy motocyklu, bo okazało się, że nie wszyscy radzą sobie z niegroźnymi nawet uszkodzeniami. Podnoszono przy tej okazji kwestię tzw. „krasnoludków” rajdowych: osób towarzyszących zawodnikom, które udzielają w czasie trwania rajdu niedozwolonej pomocy rajdowcom na trasie. Za wykroczenia takie z reguły grozi kara wykluczenia z imprezy, koniecznością o szczególnej wadze staje się, więc sprawa nauczania rajdowców np. szybkiej zmiany dętki. Rajd Podhalański miał być próbą generalną przed Sześciodniówką. Nie udało się przeegzaminować sędziów, którzy obsługiwać będą te imprezę, bo trzydniówkę podhalańską sędziowały jednak inne zespoły. Próby z pomiarami czasów i obliczaniem wyników wypadły pomyślnie. Łączność z punktami sędziowskimi na trasie, która jest podstawą sprawnego przeprowadzenia obliczeń, na Rajdzie Podhalańskim sprawnie przeprowadzali wojskowi łącznościowcy, lecz znów nie ta ekipa dbać będzie o stały kontakt z sędziami na Sześciodniówce.
Poziom sportowy i stan motocykli, również tych importowanych MZ-tek, budzi poważne zastrzeżenia i w kwestii tej nic jut chyba do września nie uda się zmienić, choć o przygotowaniach do Sześciodniówki mówiono już w ubiegłym roku. Jedynym pozytywnym wrażeniem, jakie odnieśliśmy po obejrzeniu Rajdu Podhalańskiego to ofiarność działaczy organizatorów. Byli nimi tym razem fanatycy motocyklizmu z wojskowego klubu motorowego „Czerwone Berety” z Krakowa. Sześciodniówka, jak wiadomo, też będzie organizowana przy wydatnej pomocy wojska, wynika stąd nadzieja, że zrobią wszystko, co w ich mocy, aby organizacyjnie, chociaż impreza ta mogła być w kronikach polskiego sportu zapisana, jako udana,