W słońcu, błocie i po kamieniach Stanisław BRZĆSKO
Prezentują się znacznie ładniej niż przed ośmiu laty” – komentowali kibice wygląd zewnętrzny blisko 400 lśniących lakierem, nowiutkich motocykli stojących w równych rzędach za wysoką siatką tzw. parku zamkniętego, który w przeddzień startu umiejscowiony był na centralnym placu miasta, wokół jeleniogórskiego ratusza. Maszyny uczestników jubileuszowej, 70. międzynarodowej Sześciodniówki Motocyklowej, która po ośmiu latach powróciła w Karkonosze, prezentowały się rzeczywiście imponująco. Dla laika różnią się od tych sprzed lat nowocześniejszym, modnym wystrojem i kolorystyką. Dla fachowca najważniejsza różnica to znacznie większa moc silników, niezawodność układu napędowego i wytrzymałość zawieszenia.
Jubileuszowe mistrzostwa nie były co prawda rekordowe pod względem liczebności zawodników, ale było to raczej wynikiem zaznaczającej się profesjonalizacji tej dyscypliny sportów motorowych. Ceny sprzętu, który jest nieustannie doskonalony, siłą rzeczy rosną. Rosną i koszty samego uczestnictwa. Wpisowe w wysokości 500 dolarów nie jest co prawda barierą zbyt wysoką, ale jeśli doliczyć do tego opłaty hotelowe, które w okolicach Jeleniej Góry przekraczają zresztą często średni poziom europejski, utrzymanie zawodnika, osób towarzyszących obsługujących osiem punktów kontroli czasu, samochody serwisowe, motocykle treningowe, części zamienne, paliwo i dziesiątki innych niezbędnych wydatków, staje się jasne, że na start w SIX DAYS stać tylko zamożnych. Zawodników zgłaszają więc narodowe federacje motocyklowe, bogate firmy branży motoryzacyjnej, kluby. Startujących indywidualnie jest z roku na rok coraz mniej, i nie pomagają nawet zmiany regulaminowe m.in. dopuszczenie zawodnika do kolejnego dnia, choć nie dojechał do mety po przedniego etapu. W tej sytuacji liczbę blisko czterystu zawodników uważać można za świadectwo popularności rajdów enduro. W Jeleniej Górze stanęło na starcie 18 sześcio osobowych -zespołów uczestniczących w World Trophy – drużynowych mistrzostwach świata i 14 drużyn Junior Trophy zwanej tradycyjnie Srebrną Wazą rywalizacji „juniorów”, motocyklistów do 23 lat. Pozostali startujący to zawodnicy drużyn klubowych, fabrycznych i jadący indywidualnie. Nie zabrakło największych gwiazd – wianuszek kibiców otaczał niemal nieustannie „dżentelmena motocykla” – Francuza Stephane Peterhansela, wielokrotnego triumfatora słynnych rajdów-maratonów, między innymi. Paryż-Dakar. Zawodnik Yamahy uzyskał najlepszy wynik indywidualny w ubiegłorocznej Sześciodniówce w USA, i nie ukrywał, że ma taki sam cel w Jeleniej Górze. Jego . technika jazdy jest rzeczywiście trudnym do osiągnięcia wzorcem najtrudniejszy teren pokonuje jakby bd wysiłku, bez najmniejszego zbędnego ruchu, wykorzystuje do maksimum możliwości motocykla. Ni widać po nim zmęczenia, a podczas krótkich chwil przerw zawsze znajdzie czas, by doprowadzić do ta-, zabłocony strój i ruszyć dalej wyglądając jakby wybierał się na niedzielną przejażdżkę. Zjawili się, oczywiście, doskonali motocykliści wszyscy znani z temperamentu i nieustępliwości, przyjechał Anglik Paul Edmondson, mający dość niemiłe wspomnienia sprzed ośmiu lat, kiedy kończył jeleniogórską imprezę ważną i bardzo bolesną kontuzją zdobywając sympatię polskich kibiców. Ograniczenie liczby klas motocykli biorących udział w Sześciodniówce ożywiło walkę – nie było już bowiem możliwości „ucieczki do innej klasy, by uniknąć bezpośredniej konfrontacji z asami i rywalizacji w najpopularniejszej klasie 250 cm stała na bardzo wysokim poziomie. Wspomniane ograniczenie dotknęło zresztą i naszą ekipę; która w latach ubiegłych chętnie korzystała z „osiemdziesiątek”, gdzie stawka przeciwników była zwykle mniej liczna. Tym razem przyszło dosiąść cięższych maszyn i zmierzyć się bezpośrednio z najlepszymi na świecie. Przygotowywane przez cały sztab ludzi zawody były od roku „oczkiem w głowie” kierownictwa PZM. Powierzenie naszemu Związkowi organizacji tej prestiżowej imprezy zobowiązuje nas do poważnego traktowania obowiązków gospodarza podkreślał przy każdej okazji prezes Andrzej Witkowski. Ambicją wiązka jest przeprowadzenie Sześciodniówki lepiej i sprawniej, niż zrobili to poprzednicy i choć nie jesteśmy potentatem finansowym, mamy grono działaczy mogących się 4 tego wywiązać. Grupa ludzi, którzy się tego podjęli, całe tygodnie spędzała w terenie wytyczając trasy, prowadząc pertraktacje z właścicielami gruntów, leśnikami i przedstawicielami organizacji ekologicznych, nieoprotestowujących niemal każdą decyzję biura organizacyjnego. Dopinanie szczegółów trwało do ostatniego dnia przed startem, a dość niechlubną rolę odegrali w tym niektórzy dysponenci terenów, po których przebiegały trasy, licząc na krociowe zyski. Z prozaicznych przyczyn’ finansowych wyłączone zostały niektóre ciekawe i widowiskowe fragmenty, co bezpośrednio uderzyło w kibiców, a pośrednio w sprawców« zamieszania myślących wyłącznie o dzisiejszych zyskach, a nie o wy-korzystaniu jedynej w swym rodzaju szansy turystycznej promocji całego regionu. Triumfatorami głównej klasyfikacji – World Trophy – zostali faworyci, motocykliści z Włoch, dysponujący w Jeleniej Górze najbardziej wyrównanym zespołem. Od pierwszego do ostatniego dnia drużyna. Italii toczyła zaciętą walkę o zwycięstwo z Francją mającą w swych szeregach największe gwiazdy imprezy Cyrila Esquirola i Stephane Peterhansela. O sukcesie Włochów przesądziło wycofanie się już trzeciego dnia, po awarii motocykla, innego znakomitego motocyklisty francuskiego – Laurenta Charbonnela. Bardzo dobrze jechali także w Jeleniej Górze Finowie z wielokrotnym mistrzem świata Kari Tiainenem, zajmując trzecie miejsce. W gronie zespołów juniorskich triumfowała niespodziewanie, ale zasłużenie Australia przed Szwecją i Hiszpanią. „To efekt systematycznej pracy z grupą młodych zawodników, którą rozpoczęliśmy po sześciodniówce w Cessnok”- powiedział mi menażer ekipy australijskiej, podkreślając, że zawody sprzed dwóch lat zaowocowały ogromnym wzrostem popularności
rajdów enduro w tym kraju. Australia stara się już zresztą o organizację ISDE w 1997 r. Blado wypadły niestety oba polskie zespoły nie wykorzystując wielkiej szansy i zajmując, po dość pechowym występie, dwunaste miejsca w obu klasyfikacjach drużynowych. Zarówno PZM Jak kibice oczekiwali od naszej ekipy wyniku potwierdzającego przynależność do światowej czołówki, a tymczasem trudne warunki atmosferyczne i no-wy regulamin zawodów obnażyły bezlitośnie słabość naszego enduro. Trudno brać poważnie argumenty o zbyt małej liczbie zgrupowań, nie-doskonałościach sprzętu itp. Polacy, poza nielicznymi wyjątkami, po prostu ustępowali rywalom umiejętnościami. Jasnym punktem był występ Macieja Wróbla, jedynego z naszych zawodników nawiązującego równą walkę z czołówką światową. Świadczy o tym jego ósme miejsce wśród 117 startujących w klasie 125 cm. Tylko Wróbel i senior ekipy – Zbigniew Przybyła zdobyli w Jeleniej Górze złote medale co oznacza, że mieli mniejsze niż 10 procent straty czasowe do zwycięzcy swej klasy. O starcie naszej drużyny i perspektywach rajdów enduro w Polsce napiszemy obszerniej w następnym numerze.
KOŃCOWA KLASYFIKACJA DRUŻYNOWA:
World Trophy
1.Włochy 559,85
2. Francja – 768,98
3. Finlandia – 1413,81
12.Polska – 14512,40