6 Trudnych Dni czyli ISDE Mende 1988 Jan Okulicz

Mende – miasto sportu”. Taka tablica wita u progu francuskiej prowincjonalnej dziury dwieście kilometrów od Lyonu. Zagubione w górach miasteczko, do którego można dojechać samochodem lub dolecieć helikopterem. Pociąg dociera tu raz dziennie.

Sześciodniówka francuska była imprezą alternatywną. Wycofali się z organizacji Australijczycy, co Europa przywitała z westchnieniem ulgi. Ulga była chwilowa ponieważ Francuzi najchętniej organizują imprezy dla Francuzów. Nie lubią cudzoziemców i szczerze mówiąc, my z naszą polską gościnnością, wychodzimy na frajerów. Tu się płaci za każdą szklankę wody, bo bogatych Francuzów na filantropię nie stać. A więc zrobiono imprezę żeby przedłużyć sezon, a miasto zarobiło to, co trzeba…

Polską drużynę usytuowano 10 km za miastem. Innych wysłano do podgórskich wiosek w promieniu 50 km. Na podwórku hotelu „Lion” założono obóz i gdy po podróży zaczęto mycie motocykli, właścicielka zobaczyła w co się dała wrobić. Otwarcie zawodów było niezbyt fortunne. Jedynym radosnym akcentem były lampiony przy zapadającym zmroku i urodziwa krakowianka niosąca polską flagę. Obecny i potrzebny był ambulans. Podczas otwarcia ze szczytu nieogrodzonej trybuny spadł do tyłu zawodnik holenderski Wilem Palta polała się krew i ze wstrząśnieniem mózgu odwieziono nieszczęśnika do szpitala

DZIEŃ PIERWSZY – tragiczny

Najpierw meldunek ze Szwed Gustaffson ze szwedzkiego zespołu palnął w ścianę, ma złamane obie ręce i żebra przebiły płuca Poważne kłopoty ma z fabrycznym „Simsonem” nasz Ryszard Gancewski. W tych zawodach najważniejsza jest szybka i bezawaryjna jazda. Do tej pory na poprzednich 6-dniówkach (10 lat) .Simsony sprawowały się bez zarzutu. Dobra sprawdzona konstrukcja. Zdumienie menadżerów było ogromne gdy Okazało się już na pierwszym etapie, że motocykl „Ganca„ nie ma mocy, silnik me wchodzi na obroty.

Zaczęty się wyścigi z czasem. Polak jechał coraz wolniej. Regulamin zabrania pomocy z boku, przy motocyklu musi pracować sam zawodnik więc przez cały czas jechał za nim Staszek Olszewski, człowiek, który zna „Simsona” na pamięć Wymieniano po kolei: gaźnik, kilkanaście świec, cały iskrownik zwany „motoplatem’ w końcu zabrał się Gancewski za rozbieranie silnika Trzeba dodać, że „Simson Gancewskiego tak się ma do normalnego motoroweru czy małego motocykla jak Polski Fiat do Lancii. Tą 125-tką chłodzona wodą jest bardzo szybkim, dzielnym pojazdem, pod warunkiem – że chce jechać. A ten egzemplarz testowany przez fabrykę w Suhl miał wprawdzie 20 km na liczniku, ale był podobno wielokrotnie sprawdzany Opowiadał później Olszewski że „Ganc” nie mógł wyjechać z rzeki przez którą wiodła trasa pchał motor, po kolana w wodzie, a z oczu leciały łzy bezsilności, gniewu. Ba gdyby mogli się zamienić motorami, ale maszyna rajdowa znaczona jest specjalną farba. Ze zwieszoną głową pojawił się „Ganc ‚w parku maszyn. Motocykl zabrali natychmiast mechanicy fabryczni do rozbiórki. Jednocześnie nadeszła wiadomość, że detonacje w silniku miał Piotr Kasperek i też jest wycofany na podobnym „Simsonie” jak Gancewski. Brak 2 zawodników to – 30 tys. pkt codziennie, bagaż nieprawdopodobny, gdy walczy się o sekundy. Słaba pociecha że dwóch Brytyjczyków nie przejechało przez punkt kontrolny i zespół world trophy jest zdekompletowany podobnie jak nasz

DZIEŃ DRUGI – weselszy

Anglikom się upiekło. Jury uznało że był błąd organizatora, ponieważ aż 10 zawodni ów zabłądziło W tym samym miejscu. Punkty im przyznano, jadą dalej. Wszystkie motory polaków zapaliły rano. Na to jest minuta czasu. Pomimo tropikalnego upału w ciągu dnia noce są chłodne i motocykle rano kompletnie mokre. Odpadł ze dwudziestu motocyklistów. Jak na plon pierwszego dnia, to nie najgorzej, Wiara jest tak nagrzana, że już ze startu ruszają jak do wyścigu 24-godzinnym Le Mans. Kto nie zapali w minucie dostaje 20 punktów i może pchać motocykl. W parku zamkniętym pozwalają tylko na dolanie paliwa, napompowanie opon. Polski zespół silnie okrojony, wlecze te 30 tys. punktów każ tego dnia Czasy Zbigniewa Przybyły przez zagranicznych nazwanego „Priczy” nie nie najlepsze, ale wyjechał z Polski z silnie stłucze tą stopą. To boli czasem bardziej jak złamanie. Chłopak może skręcić tylko w lewo, każde podparcie na próbie crossowej przy prawym skręcie boli piekielnie. Zbyszek jedzie na ich najnowszej fabrycznej „Jawie” z centralnym układem resorującym chłodzą wodą Czeski lekarz ordynuje blokadę Zabieg niehumanitarny, ale pomocny.

Na pierwszej próbie za swoimi ulubieńcami jadą na treningowych motorach „krasnoludki” Gancewski i Olszewski. Próba jest tuz za miastem poprzek strome góry, na którym postawiono świecący w nocy krzyż. Wszystkie polskie oczy skierowane na młodszy nasz zespół „Trophy Junior” – do 23 lat jedzie w komplecie. Trener Malec bieda niezbyt szybko i podaje w wątpliwość i męskość. Najlepszy z juniorów Andrzej Tomiczek startuje w seniorach i jedzie bojom Z tych naprawdę młodych najszybszy, jest , Jacek CzachorTomek Kodym złapał gumę niby nic specjalnego, ale myli zasady postępowania Jeśli pech złapie tuż za punkt kontroli, robi się ją natychmiast, jeśli dal mknąć trzeba na „kapciu” a ostatnie metry na obręczy już widziałem takich. Kodym i pomyślał. Stanął nie tam gdzie trzeba i narobił punktów za spóźnienie

Z zespołu NRD – „Simsona„, wyleciał Thomas Bieberbach. Zatarty silnik. Ta sama choroba co u , Ganca” Analiza wykazała w o silnikach silne przegrzanie skoro głowic świece pokryte są perełkami stopionego metalu. O sabotażu me ma mowy, ale raczej strach o przyszłość ich działu sportu. Plama jest w wymiarze międzynarodowym i prościej robić motorowery, skutery oraz fuzje, prawdziwe motocykle.

Przypyta na drugi dzień już jest znacz lepszy. Najszybszy w zespole. Noga wydobrzała dosyć dobrze jak na nowicjusza jedzie Tomiczek. Równo. Trzeci jest Groth. Trener zalecał mu oszczędzać e motocykla rady zdaje się idą w powietrze. Nie ma spóźnień, ale wyniki z prób za słabsze. Weteran Banasik jedzie wolniej, ale kogo miał wziąć Malec skoro motocyklistów mało? Juniorzy są na 11 miejscu na 15 zespołów.

DZIEŃ TRZECI-łagodny

Ciekawe, że organizatorzy nie chcą czasów „a”, czyli krótszych Właśnie zespół francuski gdzieś się błąkał i złapał ze trzy minuty spóźnienia. Szalejący po trasie trener Malec miał wypadek. Wyjechał na niego na czołowe zderzenie drugi, taki sam wariat. Trener jeździ w krótkich spodenkach i długich ciężkich butach. Pełne hamowanie ze ślizgami i jakoś skończyło się na pobitych lampach, urwanych linkach i sporych siniakach. To dopiero szczęście. Wszyscy juniorzy mają spóźnienia. Nie da się trasy przejechać na zero. Tylko seniorzy i to doświadczeń! radzą sobie jakoś. Ci młodzi płacą frycowe spóźniają się, niektórzy nawet do jedenastu minut.

Przed wjazdem do parku maszyn robi się wszystko to, co rano może być zbyt utrudnione. Jeśli trzeba wymienia się urwany teleskop, łańcuch, co chwilę i tak smarowany. Już wiadomo, że braknie opon i trzeba będzie kilka sztuk kupić. Po szutrach opony „lecą” co chwila. Produkują takie opony tylko 3 firmy i nawet czeski „Barum” domaga się opłat w dolarach. Poza gumami co chwila domagają się zawodnicy wymiany nakładek hamulcowych Ścierają się jakby byty z papieru. To, co w Warszawie robi się przez cały dzień, tu trzeba wymienić w kilka minut.

Koniec dnia całkiem optymistyczny. Juniorzy wdrapali się na 9 miejsce, jeśli zostaną w 10. mają gwarantowane stypendia i mogą się w przyszłości zająć przede wszystkim motocyklami. Na obradach jury. w których uczestniczy nasz manager Marek Kopczyński – burza. 124 motocyklistów w tym paru Francuzów pomyliło trasę, ale żaden 2 rywalizujących z Francuzami – Włochów czy Czechów Zamieszanie było niezłe.

 DZIEŃ CZWARTY-stracony

Rano zapowiadało się, że będzie inaczej, dość optymistycznie. Wszyscy odpalili wcześnie silniki. Po raz pierwszy od 3 dni jest nowa trasa Od razu zaskoczenie dla na mniejszych, czyli 80-tek. Trasa skrócona o 12 km, ale odjęto również 20 minut. W tej sytuacji Andrzej Tomiczek „wpadł od razu na 3 minuty spóźnienia i zamiast przekąsić czekoladą, przetrzeć okulary czy do tankować motocykl, pomknął dalej. Identycznie postępują Włosi. Oczywiście Francuzi znali sprawę. Dwóch polskich „krasnali”- niezmordowany Staszek Olszewski i Gancewski pomknęli na trasę żeby uprzedzić,

Z potężnym kamieniem spotkał się Bogdan Warchoł. Palił już dalej motocykl „z pychu”, skrzywiła się rura wydechowa i starter. Czescy dziennikarze cieszą się, bo podobno widziano Gillesa Lalay z francuskiego teamu „Trophy” jak siedział, nic nie robiąc przy motocyklu i trzymał się za nadgarstek Gancewski, który jechał za „ 118” z San Marino zobaczył jak człowiek jadący przed nim ładuje się na czołowe zderzenie z „renówką”, wbija się w samochód do połowy maski i odlatuje w siną dal. Po chwili pojawił się helikopter i zabrał człowieka Coraz więcej ofiar. Poruszają się po parku maszyn w opatrunkach gipsowych. Większości wycofanych ten gips specjalnie nie przeszkadza w jeździe na motocyklach czy skuterach i innych podjazdach Depot czyli park roboczy przypomina trochę pobojowisko. Na ogół spóźnieni motocykliści wpadają do swoich menażerów i mkną wąską uliczką czasem i ze 100 na godzinę. Hamowanie i gorączkową praca Klucze i stare opony, plamy oleju i paliwa do mety pędzi czasem po czterech, bramka jest wąska, wystarczy, że ktoś się przewróci, zaraz na nich kładą się następni.

Jadący do tej pory bezbłędnie Rossi na 80-te, ma minutę spóźnienia To jedna z rewelacji. Wspaniale ściga się , Paul Edmondson, ma 125 cm Yamaha. To rewelacyjny kierowca Trafił tu z rajdów obserwowanych i jeździ najbardziej elegancko. Potrafi stanąć ze swoim motocyklem, wskoczyć na półkę skalną. Przez kilka lat trenował odcinki obserwowane , tego się widocznie nie zapomina jest przy tym spokojny. Podjeżdża na punkt i każdą prośbę o klucz czy nakrętkę kończy spokojnym please. Jadąc lasem, zobaczyłem zupełnie niezabezpieczone skrzyżowanie z trasą. Coś okropnego. Rozpędzony motocyklista musi przeciąć w kolizji każdego. A przy starcie jest cały pluton bezrobotnych eleganckich, niebieskich żandarmów trochę podekscytowanych, przy broni w białych kaburach i z BMW 750.

Po południu tuż przed metą nagle zjechało się jednocześnie 6 polskich motocyklistów. Trener Malec ma do młodych żal, że jadą „bez pazura„, ognia, zbyt pasywnie wobec włoskich rówieśników, a zarazem nie oszczędzają maszyn. Coraz więcej remontów i spóźnień. Tomiczek – 3 min, Warchoł – 1 min , Kodym i Tobiasz po 11 min, a Czachor – 6min . A każda minuta 60 pkt. Doskonale działa w roli menażera Gancewski, bardzo wczuł się w tę nowa sytuację Pomaga rządzi, radzi. Będzie z niego świetny trener, ale jeszcze ze dwa lata pojeździ. Polska Trophy – junior na 7 miejscu. Dobrze. Gdyby ci młodzi nie złapali tylu spóźnień byłoby miejsce piąte. Wieczorem ciekawostka Dwóch członków jury przyłapano Francuza w parku maszyn jak podejrzanie długo pracował przy motocyklu. Poprosili o kartę drogową wszystko się jakby zgadzało. Tyle że na tym złomie nie miał prawa dojechać. Podejrzewano, że ktoś jeździł na skróty i odbijał za niego kartę. Jakoś nie udowodniono przestępstwa No, cóż bywa I tak…

DZIEŃ PIĄTY – czarny

W piątek jedzie się na czarne znaki. Motory palą jak z nut, chociaż niektórzy z młodych Polaków mogą przyprawić menażerów o zawal. Motocykl, który pali w ostatnich sekundach, po prawie minucie starań bez owocnych. W takich zawodach to spore przeżycie. Na pierwszym punkcie kontroli nad chmurami, które po raz pierwszy pokazały się na niebie. Polacy są w czasie. Po wczorajszych doświadczeniach wszyscy jadą tak ostro, że szef punktu, Roman Umiastowski, zaparkowany głęboko w rowie, uważa; że musi być jakaś ofiara pędzących motocyklistów. Francuzi, żeby nie kusić licha i ryzykować sukcesy, skreślili tak zwaną tajną” próbę motokrosową Tak dla nich bezpieczniej. Na próbie crossowej, tej jawnej, szaleje na KTM-500 Włoch Grasso. To najlepszy zawodnik. Tego dnia jedzie koncertowo. Hamuje w ostatniej chwili, błyskawicznie odjeżdża. Pecha ma Manfred Strauber z RFN. Pomylił trasę i zanim się zorientował stracił dobre 20 minut. Jego dwóch kolegów ma poważne kontuzje i lekarze nie pozwolił by im jechać dalej gdy- by…ktoś ich serio o to zapytał. Inny punkt koło lokalnego lotniska. Samolot Niemców szykujących następną „Sześciodniówkę nie może wystartować, mgła Rozważają problemy środowiska – zniszczenia asfaltu przez paliwa oleje. Tu we Francji, czy w Polsce nikt się tym zbytnio nie przejmuje. Są kupy śmieci i suche drzewa. Coraz bardziej zawzięci są kierowcy już widziałem ślady tak wysoko na skarpie przeciw stoku, że ten cyrkowiec musiał praktykować w beczce śmierci”. Z próby cudowny widok na miasteczko w dolinie. Polacy przyjechali dobrze bez spóźnień. Malec biada nad zużytą stertą dolarowych opon. Chyba przesadzą przydadzą się jeszcze. Dzień był czarny, ale nie tragiczny. Jutro decydująca próba motokros grupowy. To jakby podsumowanie zawodów ukłon w stronę crossowców z których wywodzi się większość zawodników rajdowych.

Z Polaków zdecydowanie najlepiej jedzie Zbyszek Przybyła takich sześciu to pewny medal Będą ludzie z młodego Andrzeja Tomiczka, młody jeszcze i niedoświadczony ale bardzo ambitny. Juniorzy przecież na trasie przeskoczyli Rancie o 400 punktów i są za Włochami, Finlandia – (?), dwoma państwami niemieckimi, Anglia i Hiszpania we wszystkich tych krajach motocykl najwyższego wyczynu można kupić w najmniejszej dziurze. Niebawem za fabryczna „Jawę Czesi będą zadać ponad półtora miliona złotych. Młodzi wygrali czasami z Czechami, Holendrami, Austriakami i Szwedami, USA, San Marino i Szwajcarią Może w sobotę utrzymają to miejsce.

DZIEŃ SZÓSTY – finałowy

żegnajcie drogi i bezdroża. Pora na finał w ostatnim dniu ważny jest tylko motocross Wprawdzie codziennie byty dwie próby pomiędzy taśmami, ale tam jechało się kolejno, a teraz wszyscy razem, przed publicznością. Do Chanac, niezbyt odległego o Basjeges Menele dotarło w sobotę sporo ludzi ale nie były to oszałamiajcie tłumy jak na przykład rok temu w Polsce. Trasa też nie była zbyt trudną osiem skoków ze sztucznych wałów ziemnych z przykrym lądowaniem, bo na płaskim. Francuzi zrobili kolejną sztuczkę ze swego repertuaru dali tyle czasu na te kilkadziesiąt kilometrów dojazdu, że wszyscy przyjechali pół godziny wcześniej. A okazać się że te ich motocykle wymagają napraw Poprzedniego dnia Holender z jury znowu złapał francuską sędzinę jak odbijała kartę, bez motocykla – rodaka Alaina Qliviera Debatowano ozy nie zdyskwalifikować gospodarzy, ale w końcu po głosowaniu uznano, że „dla dobra sprawy” trzeba uciąć głowę tej aferze. W polskim obozie miny ponownie markotne. Do motokrosowego parku przyjechał Zbyszek Przybyła na jednym biegu – dwójce jak wykonywać wspaniałe skoki i sprinty, gdy się ma jeden bieg skrzynię w rozsypce?

Nastrój Karnawałowy, huk muzyki-z głośników, „zabawa Spiker strzela słowami jak z karabinu start wspólny z maszyny startowej Najmniejsze 80-tki startują jako pierwsze. Tomiczek wychodzi ze startu nieźle Jest śliska trawa kawałkami rdzawe rżysko. Na drugim łuku robi się kupa. Polak leży z kilkoma innymi. Wstaje odpala motor i ręką trzyma urwane sprzęgło i usiłuje zasłaniać zbiornik paliwa bez korka Nie ma dobrego miejsca, ale nie jest ostatni.

Siedzimy z Malcem na dachu autobusu i przyglądamy się zawodom W 125 wygrało dwóch Włochów, więc Francuzi czekają na klasę 500, gdzie będzie z pewnością wspaniały pojedynek ich Peterhansel z Grasso. My zaś z niepokojem czekamy na start Zbigniewa Przybyły. Człowiek – poobijany, motocykl – zepsuty. Do obozu wrócił Tomiczek, pokazuje ślady po kamieniach, którymi dostał od przeciwników. Razem ze Zbyszkiem jedzie Laley, Francuz, który walczył na trasie Paryż-Dakar. Złoty medal w motocyklach rajdowych dostaje każdy, kto utrzyma się w czasie 110 procent wyniku zwycięzcy i na to poluje Polak jedzie dzielnie, ze startu nie wystrzelił ale jedzie w środku stawki. Prowadzi Włoch Tullio Giovanni Pellegrinelli , Zbyszek wcale nie zostaje, cafy czas walczy z Moralesem, jednym z faworytów i przyjeżdża przed nim dwoma liczącymi się Amerykanami. Ten cross obfitował w dramaty. Banasik walczący o życie. Na przebitej oponie przejechał całą trasę. Urwana kierownica Bogdana Warchoła walka młodziutkiego Czachora z przeciwnikami. Polskie Trophy – junior na siódmym miejscu. Dobra prognoza na przyszłość. Dużo pracy w tej.„Sześciodniówce” włożyli i szef – OchmańskiKopczyński, menażer Przybyły – Nalepka. Nie sposób wszystkich wymienić. Malec już trzy razy rzucał pracę, ale wiadomo, że jej nie rzuci. Młodzi pojechał, dobrze, chociaż przecież młodziutki Tobiasz czy Kodym musieli się bać. Po prostu, normalnie, po ludzku. Przy wyciu tłumu wygrał Peterhansel przed Grasso. Tak miało być skończyła się Sześciodniówka. Za rok następna w Walldurn RFN.

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *